piątek, 13 września 2013

8. Protecting Him

Jason jest przerażony.
Justin broni Jasona.

Justin Bieber
Kiedy usłyszałem, że silnik został wyłączony, otworzyłem oczy i wyjrzałem przez okno.
Byliśmy w domu, ale przed nim były dwie ciężarówki. Moja mama, Ryan i Chaz wysiedli z samochodu, podczas gdy ja po prostu siedziałem w miejscu.
Nie chciałem się ruszać.
Moja mama otworzyła drzwi od pojazdu i zajrzała do środka, by mnie zobaczyć.
- Co się stało, kochanie? – spytała, wyglądając na rozdrażnioną.
Pociągnąłem nosem.
- Dlaczego się przeprowadzamy?
- Przeprowadzamy się do większego domu z Ralphem i Jasonem. Już ci to tłumaczyłam. Nie cieszysz się?
 Wyjrzałem przez okno, by zobaczyć ludzi wynoszących meble z naszego domu.
- Cóż, tylko trochę. Ale będę mógł nadal spotykać się z Chazem i Ryanem? – spytałem smutny, mając nadzieję, że wciąż będę mógł się z nimi widywać.
Uśmiechnęła się do mnie.
- Oczywiście. Nowy dom nie jest tak daleko. Właściwie będziesz mieszkać bliżej Chaza.
Uśmiech pojawił się na mojej twarzy po usłyszeniu dobrych wieści. A to mogłoby oznaczać, że będę miał większą szansę na zostanie przyjacielem Jasona.
- Cóż, to kiedy jedziemy do nowego domu? – spytałem ciekawy, chcąc wiedzieć.
Zastanowiła się przez chwilę.
- Um, myślę, że jutro albo w niedzielę. Będziesz musiał poczekać do powrotu Ralpha, ponieważ to miała być niespodzianka.
- Dobrze – powiedziałem, kiwając głową.
Uśmiechnęła się,
- Więc, chcesz wyjść już z samochodu? – spytała.
Przysunąłem się do prawych drzwi, by się wydostać.
- Tak, wysiądę.
Otworzyłem drzwi i wyskoczyłem, czując się lepiej i będąc szczęśliwym.
Mama poczochrała moje włosy zanim weszła do domu.
Zostałem na zewnątrz, by porozmawiać z Ryanem i Chazem.
Oboje uśmiechnęli się, widząc, że ze mną jest już lepiej. Ryan położył swoją dłoń no moim ramieniu, lekko mną potrząsając.
- Więc… widzę, że się przeprowadzasz! – stwierdził podekscytowany.
Nasza trójka spojrzała na dom, widząc ludzi wyciągając rzeczy z naszego domu.
- Tak i wciąż będę mógł się z wami spotykać, i będę mieszkał bliżej Chaza – Ryan i ja spojrzeliśmy na niego.
Uśmiechnął się I zachichotał.
- Wiem!
Spojrzeliśmy na niego zdezorientowani.
- Skąd? – spytał Ryan.
Chaz spojrzał na mnie, szeroko się uśmiechając.
- Twój nowy dom jest na mojej ulicy!
- Co! Naprawdę?! – spytałem go podekscytowany.
- Tak. Właściwie wiem jak twój dom wygląda. Jest BARDZO duży! – stwierdził, rozciągając ramiona, by pokazać 'duży'.
- Wow, super. Chcę iść go zobaczyć! Czekaj, ten dom jest nowy czy stary?
- Jest trochę stary. Ma około 6 lat. Bo widzisz, ta dziewczyna… uuuhhhh, zapomniałem jej imienia, ale ona mieszkała tam i później przeprowadziła się na północ, po tym jak skończyła się przerwa letnia. Myślę, że miała na imię Amanda. Tak, to była Amanda – Uśmiechnął się, kiedy pomyślał o Amandzie.
Ryan podrapał się po głowie, zdezorientowany wiedzą Chaza o tym wszystkim. Ja też byłem zdezorientowany.
- Więc, jak Amanda wygląda i czy my ją w ogóle znamy? – Ryan spytał.
- Cóż… Widziałem ją wcześniej w szkole. Ma falowane, brązowe włosy i nosi okulary… Nie znacie jej, ponieważ nikt jej nie lubił. Nie miała przyjaciół, była samotnikiem - wyjaśnił Chaz.
Ryan ponownie zaczął myśleć.
- Uhh, nie… nic mi to nie mówi...
Chaz spojrzał na mnie, by usłyszeć moją odpowiedź. Potrząsnąłem głową.
- Przepraszam, ale nigdy o niej nie słyszałem…
- Ok, ok… Rozumiem. Cóż, widziałem wnętrze domu. Jest naprawdę przytulny. Jest prawie jak mały pałac – powiedział Chaz.
Moja twarz rozjaśniła się z podniecenia.
- Serio?! Jak to się stało, że go widziałeś?- spytałem, stając się trochę zazdrosny.
- Um, Amanda zaprosiła mnie zanim wyjechała i… - Ryan zaczął się śmiać, sprawiając, że Chaz przestał mówić.
Oboje spojrzeliśmy na Ryana, zdezorientowani, ale Chaz był również zły.
-Hej! Co jest takiego śmiesznego? – spytał wściekle Chaz.
Ryan zaczął się uspokajać.
- C-Co robiłeś… kiedy tam byłeś? Mieliście jakiś sekrety związek? Albo ją lubiłeś! – krzyknął i ponownie zaczął się śmiać.
- Co! Nie! Nie lubię jej! Po prostu poszedłem ją odwiedzić! – odkrzyknął Chaz.
- Jesteś kłamcą! Jestem pewien, że coś ukrywasz! - Ryan krzyknął na niego, wciąż się śmiejąc.
-Nie jestem! Po prostu chciałem ją odwiedzić, ok! Nic między nami nie ma!
Ryan położył swoją dłoń na ramieniu Chaza, żeby złapać równowagę.
- Jest ok, stary. Polubimy ją jako przyjaciółkę, więc to nie będzie dla ciebie poniżające.
Chaz warknął. Strzepnął z siebie dłoń Ryana i krzyknął.
- Przynajmniej mogę zdobyć dziewczynę!
Ryan zamarł po usłyszeniu jego słów.
- Tak, teraz jesteś niemową – powiedział w zwycięstwie Chaz, przybijając mi piątkę.
Uśmieszek pojawił się na twarzy Ryana.
- Więc, czy to znaczy, że ty i Amanda jesteście parą?
- Zamknij się – Chaz tylko rozkazał.
- Zmuś mnie.
Chaz trącił ramię Ryana.
Patrzyli na siebie przez moment.



O nie…
Nie skończy się to dobrze.


Stanąłem między nimi, by ich rozproszyć.
- Hej, hej. Dlaczego nie wejdziemy do środka i napijemy się wody. Tak, wody.
- Dobrze… - powiedział Ryan. - Ale Chaz musi wziąć ze sobą swoją dziewczynę.
Ciało Chaza spięło się z irytacji.
- Ona nie jest moją dziewczyną! – i popchnął Ryana, sprawiając, że ten się potknął.
- To jest to! Chcesz ze mną walczyć! - Ryan krzyknął i przyjmując pozycje do walki.
Zaczęli uderzać się, tak jak dziewczyny to robią. Nigdy nie walczyliby naprawdę. Nasza trójka przysięgła sobie, że nigdy nie będziemy walczyć, więc po prostu się policzkujemy. Brzmi głupio, ale nikt nie zrobi sobie krzywdy.
Kiedy uderzali się nawzajem, Chaz odsunął się i jęknął.
- Ooww! Ryan mnie podrapał! – zaczął pocierać swoją lewą rękę, by powstrzymać ból.
- Serio? Tylko jedno zadrapanie? Wiesz ile razy ty mnie udrapnąłeś?! Milion razy! – krzyknął, pokazując swoje dłonie Chazowi.
- Ale twoja paznokcie są długie! Kup sobie obcinaczkę do paznokci, stary! Jesteś jak rosomak!
Ryan spojrzał na swoje dłonie.
- Nie są takie długie…
Chaz spojrzał na swoje ręce, by zobaczyć zadrapanie.
- Aw, teraz krwawię…
Przystawił dłonie do ust, by pozbyć się krwi.
- Oh, no dalej, Chaz. Prawdopodobnie nie jest tak źle – powiedział mu Ryan, podchodząc do niego, by to zobaczyć.
Chaz pokazał mu zadrapanie. Też na nie spojrzałem. Zadrapanie było małe, ale wystarczająco głębokie, żeby krwawiło.
- Naprawdę? Ta mała rana boli? – Ryan spytał go, nie wierząc w to.
- Nie, nie zupełnie, ale chcę bandaż – Chaz spojrzał na mnie, chcąc, żebym przyniósł mu bandaż.
Uśmiechnąłem się do niego.
- Pewnie, nie widzę przeszkód.
 Zanim zaczęliśmy iść do domu, ktoś zatrzymał się przed podjazdem. Słyszałem, że opony zatrzymały się na suchej drodze. Nasza trójka odwróciła się, by zobaczyć kto to był. To był radiowóz.
- To nie była prawdziwa walka! Zostałem tylko zadrapany, nic więcej! Proszę, nie zabierajcie nas! – krzyknął Chaz do radiowozu.
Ryan i ja spojrzeliśmy na niego.
- Uh, Chaz, nie usłyszą cię i nie sądzę, żeby przyjechali tu po was – wytłumaczyłem mu, by go uspokoić.
Chaz niezręcznie podrapał się po karku.
- Oh, tak… wiedziałem…
- Oczywiście, że wiedziałeś – powiedział Ryan, uśmiechając się do niego głupawo.
Chaz szturchnął go z warknięciem.
- Hej, nie walczcie – zażądałem, odpychając ich od siebie. - Chcę zobaczyć kogo szukają.
- Tak, nie walcz, Chaz – powiedział Ryan, chichocząc.
- Zamknij się – wymamrotał Chaz.
Śmiałem się z moich przyjaciół, kiedy patrzyliśmy na radiowóz policyjny. Nagle tylne drzwi dla pasażerów otworzyły się, pozwalając komuś wysiąść. To był Ralph. Odwrócił się i chwycił coś ze środka. Wyciągnął Jasona, który wciąż był nieprzytomny i przerzucił go sobie przez ramię by go nieść. Kiedy zaczął iść, radiowóz odjechał.
- Hej, Ralph, co się stało? – spytałem go, sprawiając, że się zatrzymał i na mnie spojrzał.
- Uh, powiem ci w środku. Jason jest naprawdę ciężki – zachichotał z uśmiechem.
- Ok, jasne – powiedziałem, śmiejąc się lekko.
Kontynuował drogę do domu.
Odwróciłem się do Ryana i Chaza.
- Więc chcecie wejść, czy zostać tutaj? - spytałem ich.
Chaz spojrzał na swoje dłonie z zadrapaniem.
- Uh, nie potrzebuję już bandaża, więc pójdę po prostu do domu – stwierdził.
Ryan spojrzał na niego, a następnie na mnie.
- Tak, ja też pójdę. Możesz spędzić trochę czasu z nową rodziną. Do zobaczenie, Biebs – powiedział, odchodząc razem z Chazem, który był za nim.
- Dobrze, pa. – pomachałem im.
Odmachali mi zanim się odwrócili. Patrzyłem jak odchodzą, a potem sam odwróciłem się, by wejść do mojego domu. Kiedy wszedłem było cicho. Mama i Ralph muszą być u góry, zmieniając swoje ślubne ubrania. Mówiąc o tym, powinienem ściągnąć mój garnitur. Jest mi w nim naprawdę gorąco. Podbiegłem do schodów, by wejść na górę. Kiedy byłem na piętrze usłyszałem z pokoju głos mamy i Ralpha.
Szedłem przez krótki hol, aż doszedłem do jej pokoju. Drzwi były uchylone. Słyszałem ich, ale nie na tyle wyraźnie, by wiedzieć o czym rozmawiają.
Zapukałem do drzwi, sprawiając, że przestali rozmawiać.
- Wejdź  - zawołał głos mojej mamy, dając mi pozwolenie na otwarcie drzwi.
Chwyciłem klamkę od drzwi i popchnąłem je lekko, pozwalając sobie wejść do jej sypialni.
Ralph było oparty o ścianę, kiedy moja mama siedziała na łóżku. Oboje uśmiechnęli się do mnie, kiedy usiadłem na łóżku obok mamy.
- Co robisz, kochanie? – mama spytała, przysuwając się bliżej mnie.
Spojrzałem na moje kolana.
- Przyszedłem, by zmienić strój, ale usłyszałem jak rozmawiacie, więc chciałem tylko wiedzieć o czym, chyba, że to jest coś pomiędzy waszą dwójką - spojrzałem na nią, czekając na odpowiedź.
Uśmiechnęła się i położyła dłoń na moich plecach.
- Nie, w porządku. Po prostu rozmawiamy o nowym domu i Jasonie.
Spojrzałem na Ralpha, widząc jak kiwa głową w zgodzie.
- Um, a co policja powiedziała o wybuchu? – zapytałem Ralpha.
Patrzył się na mnie przez chwilę zanim coś powiedział. Odwrócił od nas wzrok.
- Cóż, tak naprawdę nic nie zrobili. Nie wiedzą czy Jason założył bombę w zegarku, czy już tam była, ale to oczywiste, że Jason to zrobił. Nie chcą mnie słuchać. Chcą rozmawiać z Jasonem, ale był nieprzytomny – kiedy skończył, spojrzał na nas.
- Więc musisz zaczekać aż Jason się obudzi? – mama go spytała.
- Tak, muszę zadzwonić na policję, kiedy już się obudzi. Ale może tego nie zrobię.
Po tym zapadła cisza.
Przerwałem milczenie.
- Więc, jakieś wiadomości o nowym domu?  - spytałem ich, by dostać więcej informacji.
Ralph zachichotał.
- To jest niesamowity dom. Jest tyle do powiedzenia o nim, ale chcę o nim pogadać, kiedy Jason się obudzi, żebym nie musiał powtarzać. Ale POKOCHACIE ten dom!
Uśmiechnąłem się do niego, będąc coraz bardziej podekscytowany i szczęśliwy, myśląc o nowym domu.
- Nie mogę się doczekać, aż go zobaczymy!
- Wszyscy zobaczymy go jutro, jeśli ci ludzie od przeprowadzek skończą wszystko w szybkim tempie – powiedział Ralph.
- Dobrze – powiedziałem.
Znów zapadła cisza.
Mama poklepała mnie po plecach, sprawiając, ze spojrzałem na nią.
- Cóż, chcesz już ściągnąć swój garnitur? Muszę iść na dół i przygotować kolację.
Zszedłem z łóżka z uśmiechem.
- Tak, lepiej to zrobię. Pocę się w tym garniturze.
Zaśmialiśmy się lekko ze mnie zanim wyszedłem z pokoju. Mam nadzieję, że Jason się niedługo obudzi, żebym mógł z nim pogadać.
***
Usiadłem na krzesełku od pianina, grając kojącą muzykę. Ludzie od przeprowadzek jeszcze go nie wynieśli, więc mogę na nim grać. Tym razem nie zrobiłem jeszcze żadnego błędu. Pewnie, że myślę o Jasonie, ale w pozytywny sposób. Jeśli chcę grać perfekcyjnie, to muszę myśleć pozytywnie.
Myśl pozytywnie.



Zapach spaghetti wypełnił pokój, kiedy mama gotowała kolację w kuchni. Cóż, było tu trochę ciepło, ponieważ mama gotowała wodę i para utrzymywała się w miejscu. Ale i tak było to lepsze niż garnitur.
Kiedy grałem, usłyszałem kaszel. Odgłos pochodził z salonu. Jason musiał się już obudzić. Przestałem grać i słuchałem, by usłyszeć jakąś rozmowę. Ralph był z nim w pokoju, kiedy był nieprzytomny, ale Jason zacząłby krzyczeć, kiedy zobaczyłby Ralpha.
Czekałem, aż donośny głos Jasona wypełni cały dom.
- Odpierdol się od mnie! – Jason krzyknął z salonu.
Wiedziałem.
Słyszałem jak wychodzi z salonu i obserwowałem jak iddzie do pokoju wypoczynkowego; pokoju, w którym jestem.
O nie…
Skrzywdzi mnie.
Ale wszystko co zrobił to zatrzymał się przed drzwiami i rozglądał się po pustym pokoju z niedowierzeniem.
- Co do diabła stało się  moim łóżkiem? – spytał wściekły.
Mówi o kanapie, na której spał przez te dni, które tu spędził. Jason spędzał cały swój czas na tej umiłowanej kanapie. Nie wiem co w niej lubi, ale to jest co uważa za swoje. Wszedł do pokoju i podszedł do miejsca, gdzie kiedyś stała kanapa.
- Kto ją kurwa wziął? – spojrzał na to miejsce, a potem odwrócił się, tak, że nasze oczy się spotkały.
Moje oczy wypełniły się strachem, kiedy jego były wypełnione nienawiścią. Zostałem cicho, tak jak on.  Nie wiedziałem czy czekał, aż odpowiem mu na pytanie.
Przełknąłem strach.
- Uhhh… - Zacząłem kierować się do wyjścia.
Jason wskazał na mnie palcem.
- Zamknij się! – rozkazał krzykiem.
Od razu zamarłem, podążając za jego rozkazem, żeby nic mi nie zrobił.
Ralph zaczął podchodzić bliżej pokoju, w którym byłem z Jasonem, sprawiając, że Jason był bardziej wściekły.
- Nie wchodź kurwa do tego pokoju! – Jason krzyknął na Ralpha.
Nawet zaczął drżeć i trząść się z jakiegoś powodu.
- Jason, uspokój się… - Ralph nakazał spokojnym głosem.
- Nie! Nie słucham cię już! – wykrzyknął Jason.
- Przestań krzyczeć – Ralph podszedł krok bliżej futryny od drzwi, by wejść do środka.
- Nie waż się wchodzić do tego pokoju. Przysięgam, że cię zabiję - zagroził Jason, nie przejmując się mną.
- Wątpię – Ralph powiedział poważnym tonem.
Jason warknął głośno, zirytowany i sfrustrowany.
- Cholernie cię nienawidzę Ralph! Dlaczego musiałeś mnie tutaj przynieść?!
Ralph po prostu potrząsnął głową i wyszedł po cichu z pokoju. Po prostu gapiłem się, strach zaczął ranić moje ciało. Wiem, że Jason mi coś zrobi. Będzie chciał wyładować na czymś złość, a tym czymś będę ja. Jason zaczął głęboko oddychać, wydając przy tym dźwięk dyszenia. Kiedy to robił, zaczął pocierać swój kark.
Ostrożnie się mu przyglądałem, upewniając się, że nie będzie próbował zepsuć czegoś lub zaatakować mnie.
Szubko odwrócił się i spojrzał na mnie. Natychmiast odwróciłem głowę, by spojrzeć na podłogę, nie łapiąc z nim kontaktu wzrokowego. Jedną z jego zasad było nie obserwowanie i nie patrzenie na niego, więc może, jeśli będę ich przestrzegał, to on się uspokoi.
Kiedy usłyszałem jego jeansy wydające dźwięki od ruszania nogami, zamknąłem oczy, przygotowując sie do ochronienia siebie przed zabójczymi atakami Jasona.
Słuchałem jego kroków, kiedy… odszedł ode mnie.
Otworzyłem oczy i patrzyłem gdzie idzie.
Szedł leniwie do miejsca, gdzie była kanapa, potem usiadł i położył się na plecach, patrząc na sufit.


Dobra, to znaczy, że jednak mnie nie skrzywdzi. Po prostu zostanie spokojny na podłodze, jeśli nie będę mu przeszkadzał.
Spojrzałem na klawisze pianina, kiedy wpadłem na pewien pomysł.
Ułożyłem rękę blisko klawiszy diatonicznych, by zagrać głęboką, monotonną piosenkę na zły humor Jasona. Moje oczy były skupione na Jasonie, kiedy grałem melodie, tylko by zobaczyć co zrobi.
Po prostu leżał tam z otwartymi oczami, by patrzeć w sufit. Nic nie powiedział, ani nic mi nie zrobił, nawet na mnie nie spojrzał.
Chyba słuchał melodii.
Przynajmniej jest teraz spokojny.
Ale to może nie być z powodu melodii.
Może ją po prostu ignoruje.
Muszę go przetestować.
Przestałem grać i przesunąłem swoje ręce na wyższe klawisze, przygotowując się do zagrania wesołej, spokojnej piosenki.
Kiedy grałem, wciąż patrzyłem na Jasona, by zobaczyć co teraz zrobi.
Jason zacisnął oczy z jękiem. Mogłem powiedzieć, że nie podobało mu się to, ale wciąż chciałem zobaczyć, co jeszcze zrobi. Wszystko co wiem to to, że uśmiech już wkradł się na moją twarz.
Oczy Jasona powoli się otworzyły, wciąż patrząc na sufit. Wymamrotał coś pod nosem, kładąc ręce za głową. Pewnie mówił coś o mojej grze, lub o Ralphie.
Melodia już nie działa. Powinienem ją zmienić.
Grałem na wysokich klawiszach, ale w przyjemny sposób, zmieniając melodię.
Kiedy spojrzałem na Jasona, on już patrzył na mnie. Moje ciało stało się zimne, odwracając się, by przerwać kontakt wzrokowy.
Usiadł, podpierając się na swoich łokciach… wciąż się na mnie patrząc.
Kontynuowałem granie, ignorując śmiertelne spojrzenie Jasona.
- Co myślisz, że robisz? – spytał Jasona wściekłym głosem.
Utrzymywałem wzrok na klawiszach, wciąż grając.
- G-gram p-piosenkę…- wyjąkałem, zaczynając się bać.
- Nie brzmi na to. Zagraj tamtą – zarządził, ale spokojnym tonem.
Teraz jest mój czas, by z nim pograć. Wiedziałem, że chce posłuchać wolnej melodii. Uśmiech powrócił na moją twarz.
- Co masz na myśli? – spytałem go.
- Tą, którą grałeś przedtem, tą pierwszą.
- Dobrze, zagram tą pierwszą.
Nie wiedziałem, która piosenka była pierwszą, którą zagrałem, więc zagrałem jakąś na środkowych klawiszach.
- Tą? Ta była moją pierwszą piosenką – powiedziałem mu, ciesząc się moją głupotą.
Jason potrząsnął głową.
- Nie, nie twoją pierwszą piosenkę, durniu… tą, którą grałeś, kiedy usiadłem na ziemi.
Podrapałem się po brodzie, udając, że myślę.
- Hmm… nie znam jej.
Westchnął zdenerwowany, próbując zostać spokojnym.
- Cóż, jeśli naprawdę chcesz posłuchać tej piosenki, dlaczego nie pokażesz mi jak ona szła? – spytałem, gestykulując, by podszedł do mnie.
Skrzyżował ramiona, kiedy tam stał, posyłając mi groźne spojrzenie.
- Nie…
- Tak. Nie wiem jak szła ta piosenka. Musisz mi pokazać.
- Jesteś pierdolonym idiotą. Jak możesz nie pamiętać swoich własnych piosenek?
- Oh, pamiętam je, ale chciałbym, żebyś pokazał mi jak ona szła.
Jason warknął i rozejrzał się po pokoju i po korytarzu. Wyglądał na zmartwionego.
- Coś nie tak? – spytałem go, sprawiając, że ponownie na mnie spojrzał.
- Tak, próbujesz mnie oszukać! On gdzieś tutaj jest! – krzyknął, będąc defensywnym.
Odchrząknąłem i wyszeptałem.
- Masz na myśli… Ralph?
- Tak. – on również szeptał. - Gdzie on jest?
- Nie wiem. Prawdopodobnie w salonie.
- Dlaczego szepczemy?
- Nie wiem – uśmiechnąłem się do niego, ale on zachował pusty wyraz twarzy.
- Cóż, to było popieprzone – powiedział normalnym, głośnym głosem.
Patrzyłem się na niego, przez co zrobiło się niezręcznie.
On ponownie zaczął pocierać swój kark.
Myślę, że Ralph krzywdzi go, kiedy sprawia, że Jason mdleje.
Prawdopodobnie dlatego rozgląda się za nim, zanim do mnie podejdzie. Naprawdę chcę mu pomóc, ale przez ten cały ból, który on otrzymuje, nigdy nikomu nie zaufa, nawet mi.
- Więc... uh, chcesz mi pokazać piosenkę, którą chciałeś, żebym zagrał? – spytałem Jasona.
Spojrzał na mnie ze spokojem na twarzy, a następnie spojrzał na pianino.
- Uh, pewnie… - powiedział, kładąc obydwie dłonie na karku. Zaczął powoli iść w moim kierunku, wciąż rozglądając się za Ralphem.
Był jak żółw; wolny i ostrożny.
Cóż, to trochę zajmie.



Kiedy w końcu dotarł do mnie, stanął obok i zaczął przygryzać swoją dolną wargę. Spojrzałem na niego, ale on oglądał klawisze.
- Uh, Jason? – zawołałem go. Spojrzał na mnie ze zmartwionym spojrzeniem. - Wiesz, możesz już zdjąć swoje dłonie z karku.
Ale nie posłuchał. Nadal je tam trzymał, nie ufając mi…
Po prostu powiem mu, że może mi zaufać.
- Jason, wiesz, że NIGDY bym cię nie skrzywdził, w żaden sposób. Możesz mi przy tym zaufać. Nigdy nie spróbowałbym zrobić czegoś, byś stracił przytomność… - wtedy Jason mi przerwał, wkurzony.
- Czekaj! Skąd wiesz o metodzie na stracenie przytomności?! – krzyknął na mnie, odsuwając ręce od karku i zaciskając je w pięści.
Za bardzo się bałem, żeby myśleć lub coś powiedzieć. Jason jest teraz zły, co oznacza, że mnie skrzywdzi.
Zacząłem się zwijać, próbując przysunąć ramiona bliżej głowy, dla ochrony.
- Odpowiedzi mi, TERAZ! – Jason krzyknął, chwytając kołnierz mojej koszuli.
Łzy zaczęły zbierać się w moich oczach.
- Ja- Ja… - wciąż nie mogłem mówić.
Jason ukazał swoje zęby, pokazując, że jest wkurzony. Podniósł mnie z mojego miejsca, zaczynając krzywdzić mój kark i mnie dusić.
- Powiedz mi teraz! – krzyknął ponownie.
Usłyszeliśmy skrzypienie drewnianej podłogi od chodzenia po niej. Oboje odwróciliśmy głowy w stronę z której dochodził hałas. Ralph stał w korytarzu patrząc się na Jasona z zaskoczonym i złym wyrazem twarzy.
Teraz Jason dostanie.
Wiem, że Jason będzie się bronił, a potem znów będzie nieprzytomny…
Nie mogę pozwolić, by to się znów stało.
- Jason, ostrzegałem cię. – powiedział Ralph, patrząc się na Jasona i podchodząc bliżej drzwi.
Odwróciłem się, by zobaczyć rozwścieczoną twarz Jasona, ale zobaczyłem coś zupełnie innego.
Coś, czego kompletnie się nie spodziewałem.


Twarz Jasona była wypełniona strachem.
Jego twarz była blada, duże oczy i jego ciało zaczęło drżeć.
Był przerażony.
Przerażony na myśl o tym, że znów będzie nieprzytomny.
Bał się Ralpha.


Byłem obrzydzony jego uczuciami.
Nie zasługuję by się tak czuć.
Właściwie, nikt na to nie zasługuje.


Kiedy Ralph postawił pierwszy krok w  pokoju wypoczynkowym, Jason odepchnął mnie od siebie, sprawiając, że przewróciłem się i uderzyłem głową o ścianę.
- Jason! – krzyknął Ralph, idąc po Jasona.
Położyłem dłoń na nowym guzie powstającym na mojej głowie i zacząłem go pocierać, kiedy patrzyłem na Jasona i Ralpha.
Jason zamiast walczyć, przykucnął i doczołgał się pod pianino, by uciec od Ralpha. To naprawdę mnie zasmuciło.
- Jason, wyłaź stamtąd! – Ralph krzyknął ponownie.
Wiedziałem, co muszę zrobić. Będę miał kłopoty, ale Jason potrzebował mojej pomocy.


Kiedy Ralph już miał upaść na kolana, by dopaść Jasona, podniosłem się i zablokowałem Ralphowi dostęp.
- Nie dotykaj go! – krzyknąłem na niego.
- Justin, proszę, odsuń się – poinstruował, ale ja łatwo odmówiłem.
- Nie.
- Spójrz Justin, Jason skrzywdził cię i muszę go ukarać.
- Nie, nie musisz.
- Proszę Justin, po prostu się odsuń.
- Nie.
Mama przyszła, by zobaczyć jak walczymy. Musiała usłyszeć całą kłótnię z kuchni.
- Kochanie, przesuń się. Proszę?
- Nie, nie mogę.
- Justin, muszę to zrobić. Proszę, po prostu się przesuń – Ralph znowu zaczął.
- Nie.
- Justin, chodź tu. Pozwól Ralphowi się tym zająć – mama zawołała mnie z otwartymi ramionami.
- Nie, mamo. Jason nie musi być znowu karany.
- Musi – powiedział Ralph.
- Nie.
Ralph spojrzał na moją mamę. Przez chwilę się na siebie patrzyli, a następnie znów spojrzeli na mnie. Nie wiem, co robili, ale może wygrałem tą walkę.
Yay.
Nagle Ralph zaczął mnie lekko odpychać.
Nieważne...
Zacząłem go odpychać, próbując zatrzymać go przed dostaniem się bliżej Jasona.
- Justin, poddaj się. Pozwól Ralphowi zrobić to co musi – powiedział do mnie mama.
- Nie, nie ma mowy, że on położy rękę na Jasonie.
- Justin, on nigdy więcej cię nie skrzywdzi, jeśli go tego nauczę – stwierdził Ralph.
To prawda, ale on uczy go w zły sposób.
- Źle go uczysz. Po prostu zostaw go w spokoju.
Wtedy Ralph zaczął mnie podnosić.
Sapnąłem przez niespodziewany atak.
Wyniósł mnie z pokoju i postawił koło mojej mamy.
Cholera…


- Justin, zostań tu ze mną – mama chwyciła mnie za ramiona, by powstrzymać mnie przed opuszczeniem jej.
- Nie! – krzyknąłem, chwytając za niebieską koszulkę Ralpha, by go powstrzymać.
- Justin, puść! – rozkazała mama, mocniej trzymając mnie za ramiona.
- Nie! Nie ma mowy, żeby on skrzywdził Jasona!
- Justin, posłuchaj swojej mamy. Jason musi być ukarany – powiedział Ralph, wchodząc dalej do pokoju.
Spojrzałem pod pianino, by zobaczyć co z Jasonem.
Był tam skulony, utrzymując swoje załzawione oczy na Ralphie.
Teraz łzy zaczęły wypełniać moje oczy. Czułem się okropnie.
- Ralph, po prostu zostaw go w spokoju! Proszę nie! - Krzyknąłem smutny, wbijając paznokcie w jego plecy.
Nie wyglądał jakby czuł ból; cóż, tylko tak mówię.
- Justin, puść mnie! – odkrzyknął
- Nie! Odpuszczę, jeśli opuścisz ten pokój!
Nawet moja mama zaczęła ciągnąć mnie  mocniej.
- Justin! Puść!
- NIE!
- Jason musi być ukarany! Po prostu mnie puść! – Ralph krzyknął ponownie.
- NIE! PRZERAŻASZ GO! ZOSTAW GO W SPOKOJU! – krzyknąłem z całych sił.
Mama i Ralph zamarli.
Puściłem Ralpha i wyrwałem się z uścisku mamy. Pobiegłem przed Ralpha, by w razie czego do powstrzymać.
- Proszę… - słowo wyszło z moich prawie wydętych warg – Proszę, zostawcie Jasona w spokoju. Nie zasługuję na karę – mój głos łamał się, kiedy mówiłem.
Kilka łez spłynęło po moim poliku. Odwróciłem się i wskazałem ręką na Jasona, by pokazać mamie i Ralphowi jego wyraz twarzy.
- Widzisz co mu zrobiłeś? Przestraszyłeś go. To dlatego się ukrywa. Powinieneś czuć się okropnie. To wszystko twoja wina! – krzyknąłem na Ralpha, sprawiając, że łzy leciały szybciej.
Trzymał wzrok na swoim przestraszonym synu.
Czekałem, aż spojrzy na mnie i coś powie, ale nie zrobił tego. Wstał i odszedł w stronę schodów. Spojrzałem na moją mamę. Miała łzy w oczach, kiedy patrzyła w moje.
Potrząsnęła głową i weszła na schody, by znaleźć Ralpha.

Zapadła cisza.

Ale czułem się lepiej.
Uratowałem Jasona.
Tym razem nie zostanie ukarany, dzięki mnie.
Wytarłem łzy, czując szczęście.
Kiedy stałem tam,myśląc, usłyszałem pociąganie nosem.
To prawdopodobnie Jason.
 To zniszczyło moje szczęście.
Podszedłem wolno do pianina, próbując nie przestraszyć Jasona. Uklęknąłem, by się do niego zbliżyć i spokojnie z nim porozmawiać.
Jego twarz była mokra od łez, które utworzyły kałużę pod jego policzkiem. Kiedy przyłapał mnie na patrzeniu się na niego, szybko wytarł łzy. Wciąż próbuje je ukryć? Ukrywanie już nie działa.
Nawet owinął swoje ręce wokół jego karku, bym nie dotknął jego czułego punktu. To naprawdę mnie zasmuciło. On wciąż myśli, że pozbawię go przytomności.
- Nie dotknę cię. Możesz już zdjąć ręce ze swojej szyi.
Ale nie posłuchał.
Po prostu przestał płakać.
- Dalej. Wychodź stamtąd. Już go nie ma. Będę cię teraz chronił – wyciągnąłem powoli rękę w jego stronę, ale odsunął się i odwrócił, by pokazać mi swoje plecy.
Westchnąłem.
- Dobrze. Chyba możesz tam zostać…
Odwróciłem swoje ciało i usiadłem, opierając się o pianino.
- Jeśli ty tu zostajesz, to ja też. Ralph już nigdy cię nie skrzywdzi. Obiecuję.





Otwierając oczy, zatrzepotałem rzęsami, kiedy poczułem dreszcz biegnący w dół moich pleców. Wstałem z zimnej podłogi, rozciągając się na nowy dzień. Wtedy przypomniałem sobie spanie na podłodze, kiedy Jason został pod pianinem.
Spojrzałem na lewa stronę, by zobaczyć Jasona, ale nie było go. Wstrząsnęło mną od przerażających myśli. Może Ralph się nim zajął.
O nie!
Wskoczyłem na nogi i wybiegłem z pokoju.
Jason może być teraz gdziekolwiek!
- Jason? – zawołałem gdziekolwiek on jest.
- Co? – odpowiedział, brzmiąc na zmęczonego.
Odwróciłem głowę, widząc go siedzącego przy kuchennym stole z jego ramionami złożonymi na stole i zakrywającymi jego twarz. Podszedłem do niego z uśmiechem, wiedząc, że wciąż tu jest. Kiedy spojrzałem na stół, zobaczyłem przed nim karton płatków śniadaniowych ‘Froot Loop’ i duży nóż obok jego łokcia.
- Hey, po co ten nóż? – spytałem, kiedy miałem zamiar go podnieść.
Głowa Jasona wystrzeliła w górę.
- Nie dotykaj.
- Dlaczego?
- To moja broń, w razie, gdyby Ralph był blisko mnie – powiedział, wyglądając na przygnębionego.
Myślę, że on znowu płakał.
- Dobrze, możesz zatrzymać nóż – spojrzałem na pudełko płatków – Więc, jesteś głodny? Widzę, że znalazłeś płatki. Chcesz miskę? – spytałem, podnosząc pudełko.
- Nienawidzę Froot Loops.
- Oh, ok… Cóż, mamy inne płatki, jak ‘Capitan Crunch’. Lubisz te płatki?
- Nie wiem. Nigdy ich nie próbowałem...
- A chcesz spróbować? Ja chcę. Nie jedliśmy wczoraj kolacji.
Jason jęknął i ułożył swoją głowę na ramionach.
- Powinieneś coś zjeść, albo będziesz umierał z głodu, a to nie jest dobre – odszedłem, by sięgnąć po miskę dla siebie.
- Umierać z głodu? – spytał, jakby nigdy nie słyszał takiego zdania.
- Uh huh, możesz umrzeć jeśli nie będziesz nic jadł… więc jedz! – podałem mu miskę wypełnioną płatkami.
Patrzył się na nią, jakby nie wiedział, co to jest. Zostawiłem go i poszedłem po drugą miskę dla siebie.
Kiedy zapełniłem miskę płatkami, usiadłem przy stole z Jasonem, który nie dotknął jeszcze swojej.
Usłyszeliśmy kroki.
 To był Ralph z moją mamą.
Weszli do kuchni, by nas zobaczyć.
- Dzień dobry, Justin. Dzień dobry, Jason – mama powitała nas z uśmiechem.
- Dzień dobry – odpowiedziałem, uśmiechając się.
Jason nic nie powiedział. Chwycił tylko nóż, który był blisko niego. Ralph posłał mu zdziwione spojrzenie.
- Więc o co chodzi z tym nożem? Musisz pokroić swoje płatki, czy co? – zażartował.
- Nie, jest by pokroić coś innego – powiedział Ralphowi, ściskając mocno nóż w jego lewej ręce.
Patrzyliśmy się na niego przez parę sekund.
- Więc, - Ralph przerwał ciszę. - Musimy porozmawiać o nowym domu.
- Co? Jaki nowy dom?! – Jason zapytał, zaskoczony.
Ralph westchnął.
- Już ci o tym mówiłem. Nie wariuj.
- Dlaczego zawsze dowiaduje się o wszystkim ostatni?! – Jason krzyknął.
- Jason, bądź cicho i pozwól mi mówić.
- Jesteś pieprzonym kutasem… - powiedział cicho, chowając twarz w ramiona.
Ralph tylko spiorunował go wzrokiem.
- Ok, więc są cztery sypialnie; wy dostaniecie swoje własne pokoje, Pattie i ja będziemy dzielić jeden i jeden będzie dla gości.
Jason przemówił.
- Zamawiam pokój mój i Justina!
Patrzyłem się na niego, zdezorientowany.
- A gdzie ja będę spał? – spytałem.
Spojrzał na mnie i powiedział,
- Na zewnątrz.
- Nie, dostajesz tylko jeden pokój – powiedział Ralph, kierując to do Jasona - Nikt nie będzie spał na zewnątrz.
- Tylko bezdomni ludzie – Jason znowu się odezwał.
- Jason, zamknij się.
- Hej, nie. Musze wygłosić przemowę – Jason wstał, opierając się o krzesło - Justin właściwie może wziąć mój pokój, ponieważ nie będę dłużej z wami, nie będę wokół żadnego z was, więc nie będziemy mieszkać w tym samym domu. Stracicie jednego członka rodziny.
- Więc, gdzie będziesz mieszkał? – spytałem ciekawy, chcąc desperacko się dowiedzieć.
Odwrócił się, by spojrzeć na mnie. Miał swój diabelski uśmieszek na twarzy.
- Mieszkać? Nie będę nigdzie mieszkał.
- Ale to nie ma sensu.
- To ma sens.
Utrzymałem swój zdezorientowany wzrok, gdyż byłem naprawdę zmieszany.
- Ok, więc… - powiedział Ralph, robiąc z tego niezręczny moment. – Więc dzisiaj pojedziemy do nowego domu. Ale przysięgam, pokochacie ten dom! Jest niesamowity! Kiedy tylko go zobaczyłem od razu wiedziałem, że muszę go kupić! I to zrobiłem! - wykrzyknął radośnie.
- Zamknij się, Ralph - Jason powiedział znudzony.
Ralph go jednak zignorował.
- Więc kupiliśmy całkiem nowe meble, łącznie z tymi do waszych pokoi, by urządzić cały dom. Pokochacie go. Kiedy skończycie jeść, idźcie się przygotować. Przeprowadzka nie jest jeszcze skończona, więc nie martw się Justin, pianino jedzie z nami – wytłumaczył, uśmiechając się do mnie.
- Ok, wspaniale. Nie mogę się doczekać, aż tam pojedziemy – i zacząłem szybko jeść moje płatki.
Jason tylko stał tam, wyglądając na znudzonego. Cóż, kiedy już dotrzemy do domu, Jason będzie chciał z nami zostać. Ralph zmieni jego zdanie.
***
- Jesteśmy na miejscu. Wyjrzyjcie na  zewnątrz - powiedział Ralph, parkując samochód na ulicy.
Jason i ja wyjrzeliśmy przez okno samochodu, by zobaczyć dom.
- O. Mój. Boże. – powiedziałem, czując przypływ energii.
- Nie. Ma. Kurwa. Mowy... – powiedział Jason również zaskoczony
Dom był ogromny, mam na myśli OGROMNY! Był jak mały pałac. Miał również duży ganek i balkon na drugim piętrze. Teraz będę mógł częściej odpoczywać na zewnątrz. Kiedy kontynuowaliśmy oglądanie naszego nowego domu, Ralph zaczął mówić.
- Więc, chcecie wysiąść i go obejrzeć? Wszystkie drzwi są otwarte.
Jason popchnął jego drzwi i zaczął biec. Zrobiłem to co on, używając mojej energii, by za nim nadążyć. Popychaliśmy się miedzy sobą, kiedy przechodziliśmy przez drzwi. Na szczęście Jason nie był zły. Prawdopodobnie jest zbyt szczęśliwy, by się wkurzać. Szliśmy razem korytarzem, by zobaczyć nasz nowy dom.
Najpierw doszliśmy do salonu.
- Cholera! Spójrz na ten telewizor! – Jasona wskazał.
Był to duży, cienki ekran, stojący na górze gładkiego stojaka na telewizor.
- Ah, mam nadzieje, że jest w HD – powiedziałem, wyobrażając sobie obrazy w mojej głowie.
Jason zaczął rozglądać się po salonie.
Zostawiłem go, by zobaczyć więcej pokoi. Znalazłem kuchnie. Nie rozglądałem się długo, ale dostrzegłem szklane drzwi prowadzące na podwórko. Kiedy wyjrzałem na zewnątrz zaciekawił mnie widok robotników.
Coś budowali, to na pewno. Kiedy myślałam o tym, co to mogło być, poczułem dwie delikatne dłonie chwytające moje ramiona.  Odwróciłem się, widząc moja mamę z uśmiechem na twarzy. Odwzajemniłem go, pokazując, że podoba mi się nowy dom.
- Cóż, chcesz wiedzieć co budują? – spytała mama, czym jeszcze bardziej mnie zaciekawiła.
- Tak, oczywiście! Proszę, powiedz mi!
Jej uśmiech powiększył się, kiedy patrzyła w moje oczy.
- To będzie… basen!
Mój uśmiech również wzrósł.
- Ah, to świetnie! Tylko szkoda, że jest wrzesień – spojrzałem ponownie na zewnątrz, by zobaczyć jak pracują.
Następnie usłyszeliśmy zbliżające się do nas kroki.
Mama i ja odwróciliśmy się, by zobaczyć Ralpha, uśmiechającego się.
- Nie musisz się o to martwić – powiedział, z szerokim uśmiechem na twarzy.
Teraz byłem zdesperowany, by dowiedzieć się o co chodzi.
Ci ludzie mnie zabijają! (W dobrym sensie)
Kiedy nic nie mówiłem, moja twarz pokazywała Ralphowi, by wyrzucił to z siebie. Wskazał za okno.
- Widzisz ten mały barak po lewej stronie? – spojrzałem tam i zobaczyłem. – To tam będzie zbudowana wanna z hydromasażem.
Właśnie w tej chwili umarłem.
Nawet nie mogłem nic powiedzieć. Byłem zszokowany i oniemiały.
Wszystko co mogłem zrobić to przytulić ich; MOCNO przytulić!
Wtedy usłyszałem jak ktoś do nas biegnie.
- Czy ktoś powiedział wanna z hydromasażem?! – to był Jason, który podbiegł do szklanych drzwi, by spojrzeć na zewnątrz.
Skończyliśmy obejmowanie się i zamiast tego patrzyliśmy na Jasona.
- To jest chore! O kurwa. Jestem w niebie… - odwrócił się, by nas zobaczyć.
Jason również miał uśmiech na twarzy, taki prawdziwy uśmiech. To prawdopodobnie pierwszy raz, kiedy się uśmiecha, kiedy ja jestem w pobliżu.
- Cóż, będzie jeszcze lepiej. Widzieliście już swoje pokoje? – mama spytała nas.
Zanim Jason mógł coś powiedzieć, szybko pobiegliśmy na górę. Na drzwiach były napisy, żebyśmy mogli rozpoznać nasze pokoje. Mój pokój było na rogu pokoju Jasona pokoju, ale nasze drzwi były blisko siebie.
Otworzyłem powoli drzwi, czując jak powiewa na mnie świeże i cieple powietrze. Rozejrzałem się, by zobaczyć moje nowe rzeczy. Moje ściany były pomalowane na ładny niebieski, ale nie pobiją mojej tapety Toronto Maple Leaves.
Na szczęście zamiast tego mam ich plakat.
W rogu pokoju było podwójne łóżko z moją świetną pościelą ze Spider Man’a. Kiedy podszedłem do łóżka, zauważyłem szklane drzwi. Prowadziły na balkon.
Otworzyłem powoli drzwi i wyszedłem na balkon.
Wow, tu było pięknie.
Miałem widok na lewą stronę, ale mogłem iść w przód albo tył, ponieważ balkon prowadził na około domu, oprócz prawej strony.
Hej, to oznacza, że w nocy mogę się wymknąć, albo zobaczyć się z Jasonem. Poszedłem na przód domu, by znaleźć pokój Jasona.
Tutaj jest.
Aha, jego pokój również ma szklane drzwi prowadzące na balkon. Kiedy przez nie spojrzałem, on stał przed lustrem. Zapewne obczajał sam siebie. Zaśmiałem się z niego, ale odszedłem, by miał swoją prywatność.
Podszedłem do drewnianej barierki na końcu, by oprzeć się o nią i obejrzeć widoki. Zastanawiam się jak daleko stąd jest dom Chaza. Może mógłbym do zobaczyć.
Nieważne.
Jestem zbyt podjarany nowym domem.
Spójrz na Jasona. Jest cały szczęśliwy i podekscytowany jak ja.
Teraz będzie łatwiej sprawić, żeby mnie polubił.
Teraz nic nie może pójść źle.
Cóż, wszystko co mogę powiedzieć to…
Przygotuj się, Jason. Twoje życie oficjalnie staje się coraz lepsze.
Justin zawsze do ciebie dotrze.







Jason McCann
Cholera… jestem taki seksowny.
Jeśli tylko to lustro umiałoby mówić, mówiłoby mi, że jestem seksowny… w kółko.
Oh, jak ja bym to kochał.
Ale moje plany powróciły do mojej głowy. Postukałem w szkło od lustra, by zobaczyć jak mocne jest.
Nie było ani słabe ani solidne, ale raczej mocniejsze.
To dobrze. Teraz tylko musiałem rozbić to szkło. Rozejrzałem się, by zobaczyć czy ktoś mnie widzi, a wtedy zobaczyłem Justina stojącego na zewnątrz.
Wow, mam drzwi na balkon.
Ralph jest idiotą. Teraz mogę się wymykać, kiedy chcę.
Skoncentrowałem mój wzrok na Justinie, zaczynając myśleć o jego ostatnich działaniach. Cóż, podobało mi się, jak uratował mnie przed Ralphem. To po pierwsze.
A nawet obiecał mi, że nigdy mnie nie skrzywdzi.
Zacząłem się czuć dziwnie w środku.  Nie wiem, czy to dlatego, że jestem szczęśliwy, czy po prostu głodny. Nic nie jadłem przez cały dzień.

Hmmm…
Wepchnąłem rękę do kieszeni i chwyciłem papier, na którym pisałem.

Pisało:

1.       Popełnić samobójstwo



Czy naprawdę powinienem to zrobić?
Mam teraz naprawdę fajny dom, ale wszystko byłoby lepsze, gdybym nie żył.
Miałem dwa wyjścia, więc zapisałem je.

1. Popełnić samobójstwo.

2. Zabić Ralpha, Pattie i Justina.


Jeśli zabiję samego siebie, będę o wiele szczęśliwy.
Będę bezpieczny, gdziekolwiek mnie wyślą. Ale jeśli zabiję tą trójkę, będę miał całe to słodkie gówno dla siebie.
Co!
Mógłbym urządzić najlepszą imprezę w życiu!
Jeżeli miałbym przyjaciół...


Patrzyłem na kartkę, decydując się co wybrać.
Uśmiechnąłem się i podarłem papier na pół, oddzielając od siebie moje dwa pomysły, wkładając moją decyzję do kieszeni.
Druga połowa wylądowała na podłodze obok mojej stopy.
Zachichotałem z papieru na podłodze, stawiając na nim stopę zanim opuściłem pokój, by pójć do kuchni.
Mój wybór się uda.
Nikt nie będzie się niczego spodziewał.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wiecie... jak dodałam 7 rozdział od razu tego pożałowałam. Było mi naprawdę przykro. Nie chcę teraz skłamać, ale chyba żadna z informowanych osób nie skomentowała rozdziału... Nikt. Nie jest to dużo osób, bo nasze tłumaczenie nie jest znane i nie potrafimy go wypromować. Nie wiemy już co mamy zrobić, by więcej osób się o nim dowiedziało. Ani ja ani Amelia nie jesteśmy rozpoznawalne na twitterze ani gdziekolwiek i po prostu nie potrafimy tego zrobić. Jest mi naprawdę smutno z tego powodu, ale jeśli tak dalej pójdzie to przestaniemy to tłumaczyć, bo nie ma sensu marnować i tak małej ilości naszego wolnego czasu na tłumaczenie czegoś, czego i tak nikt nie czyta. Mimo to bardzo was kochamy i cieszę się, że są tutaj chociaż te dwie osoby. Dziękujemy.

5 komentarzy:

  1. Nie przestawajcie tlumaczyc prosze:(

    OdpowiedzUsuń
  2. nie przestawajcie tłumaczyć, rozdział jest świetny, mam nadzieję, że nikomu nic się nie stanie i Justin uratuje Jasona jeśli wybrał zabicie siebie jako rozwiązanie.
    @lovecanadian

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest swietny a opowiadanie genialne, kurde szkoda jakbyście przestały tłumaczyć

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda , ze chcesz przestac tlumaczyc , bo naprawde swietnie Ci to idzie . Ale uszanuje twoja decyzje <3

    Milo by bylo gdyby , kazdy kto przeczyta ten komentarz napisal chociaz jednego twetta , zeby wypromowac to tlumaczenie . Nie umrzesz jesli poswiecisz minute by to zrobic .
    Tlumaczka poswieca zapewne kilka godzin zeby przetlumaczyc 1 rozdzial . Wiec mysle , ze milo by jej bylo gdybysmy pomogli jaj wypromowac bloga.
    Przynjamniej to moje zdanie :)


    Jak tylko bede na komputerze zrobie malutki spam <3

    @_Big_Dreams

    OdpowiedzUsuń
  5. dziwię się, że macie tam mało komentarzy, według mnie ten blog jest świetny! uwielbiam go czytać, więc nie rezegnujcie! jestem pewna, że kilka osób się ze mną zgodzi, miłego tłumaczenia!

    OdpowiedzUsuń