niedziela, 24 listopada 2013

11. Jealousy I See



Jason ma plan.
Justin bierze w nim udział.


Justin Bieber
Patrzyłem jak Jason z mamą zmierzają w stronę drzwi frontowych, by wyjść. Jason nie wyglądał na uszczęśliwionego faktem, że został wybrany, by pójść do sklepu, ale to świetna okazja by poznał się z moją mamą, tak samo jak ja z Ralphem.
Oh, zapomniałem powiedzieć czegoś Jasonowi i lepiej jak zrobię to teraz.
Zszedłem ze skórzanej kanapy i pobiegłem za nim.
Leniwie szedł korytarzem prowadzącym do drzwi. Szeroko się uśmiechnąłem i chwyciłem go za ramię, sprawiając, że szybko się odwrócił.
Ups, nie powinienem go dotykać...
Zrobił wkurzoną minę.
- Co tym razem? - zapytał, prawdopodobnie mną zirytowany.
Rozejrzałem się dookoła, udając, że się upewniam, że nie ma nikogo w pobliżu.
- Muszę ci coś powiedzieć - wyszeptałem.
Posłał mi zaciekawione spojrzenie.
- Co? O co chodzi? - zapytał szeptem, przybliżając swoją twarz do mojej.
Teraz go mam!
Odchrząknąłem i powiedziałem,
- Chcę się z tobą założyć.
Odsunął się ode mnie i zabawnie na mnie spojrzał.
- Zakład? Dlaczego?! - krzyknął.
Położyłem palec na ustach.
- Shhh... To nie tylko zakład. Pomoże tobie i mnie. I musisz zachować to w tajemnicy, między nami - wyszeptałem.
Jason znów przybliżył się do mnie twarzą.
- Ok, więc o co chodzi? - zapytał, bardziej zaciekawiony.
Zamknąłem oczy.
- Dobra, założę się, że nie wytrzymasz dwóch miesięcy bez myślenia o popełnieniu samobójstwa - Wtedy otworzyłem je ponownie, by zobaczyć jego reakcję.
Znów się ode mnie odsunął.
- Co?! Zwariowałeś?! To niesprawiedliwe! - krzyknął z furią.
Podniosłem ręce do góry, by go uspokoić.
- Whoa, whoa... uspokój się. Nie usłyszałeś jeszcze wszystkiego.
- Tak! Chcę wiedzieć co dostanę, gdy wygram zakład, a na pewno go wygram!
- Już do tego dochodzę. Ok, jeśli wygrasz zakład możesz zrobić ze swoim życiem cokolwiek zechcesz, a ja cię nie powstrzymam.
Wyglądał, jakby mnie nie słuchał.
- Uh... Więc jeśli wygram, będę mógł robić co będę chciał i nie będziesz mnie powstrzymywał? - zapytał.
- Tak. Co tylko chcesz, a ja cię nie powstrzymam.
- W-Więc... Będę mógł popełnić samobójstwo... i... i ty mnie n-nie powstrzymasz?
- Dokładnie.
Pokazał mały uśmiech.
- Świetnie. Mogę to zrobić. To tylko dwa miesiące... Czekaj... dwa miesiące? To jak pieprzony rok!
- Wcale nie...
- Nie mogę czekać tak długo!
- To tylko 60 dni!
- To jak 6 cholernych miesięcy!
- Wcale nie, a teraz się zamknij.
- Zmuś mnie.
- Czekaj, nie chcesz wiedzieć co się stanie KIEDY ty przegrasz? - zapytałem go.
- Hej, JEŚLI przegram. I co się stanie? - zapytał, posyłając mi zaciekawione spojrzenie.
- Nic.
- Nic?
- Nic. Będziesz po prostu szczęśliwy.
- Ale ja będę szczęśliwy, kiedy wygram!
- Ty tak myślisz. Więc chcesz zakładu? - wyciągnąłem do niego rękę, by przypieczętować zakład.
Zdegustowany spojrzał na moją rękę, a potem ponownie na mnie.
- Muszę potrząsnąć twoją ręką?
- Tak, chyba, że jesteś tchórzem i boisz się przegrać!
Ściągnął brwi i warknął.
- Nie jestem tchórzem - I chwycił moją dłoń, ściskając ją tak, żeby mnie zabolało. - Niech zakład się zacznie.
Puściliśmy swoje dłonie.
Jason zaczął wycierać swoje o dżinsy, próbując się pozbyć się mojego dotyku.
- Zamierzam to wygrać, ty cioto... -Jason powiedział, idąc do drzwi frontowych.
- Nie, przegrasz, tłuściochu - odpowiedziałem, po chwili lekko chichocząc.
Odwrócił się, zły.
- Jak mnie właśnie nazwałeś?!
- Tłuścioch. Mógłbym nazwać cię inaczej, ale nie mogę przeklinać...
Wzruszył ramionami i kontynuował drogę do drzwi.
Stałem tam i patrzyłem jak ta dwójka opuszcza dom.

Dobra, prawdopodobnie myślisz, że ten zakład nie ma sensu, i faktycznie nie ma. Jason dba tylko o wygraną, więc będzie myślał tylko o zwycięstwie, nie przegranej.
Zakład może skończyć się inaczej i Jason wciąż może popełnić samobójstwo.
Na szczęście Jason nie wie, kiedy zakład się kończy i skupia się na wygraniu.
Prawdopodobnie i tak o tym zapomni.


Ok, tu małe wyjaśnienie, dlaczego udawałem, że to tajemnica.

Szeptanie jest po to, by go bardziej zaciekawić, co sprawi, że będzie mnie słuchał. Wydaje się jakby lubił słuchać sekretów, lub mnie szepczącego fałszywy sekret.

I moja mama i Ralph również biorą udział w tym planie. Nie jest między mną a Jasonem.

Tak łatwo wpadł w naszą pułapkę.

To daje mi 60 dni na sprawienie, że Jason będzie zadowolony ze swojego życia, co na zawsze powstrzyma go od popełnienia samobójstwa.
I miejmy nadzieję, że to sprawi, że mnie polubi.

Dobrze, więc dzisiaj jest 12 września. To znaczy, że zakład kończy się 11 listopada. Mam dużo czasu na zmienienie zdania Jasona.



Odwróciłem się i wróciłem do salonu, by porozmawiać z Ralphem.
- Zaakceptował go - Ralph oznajmił, kiedy przyglądał się jak zajmuję miejsce na kanapie.
- Tak, zaakceptował, ale skąd to wiesz? - zapytałem ciekawy.
Zaczął chichotać.
-Słyszałem jego krzyki.
- Oh, nie myślałem, że był tak głośno. - powiedziałem. - Ale jestem trochę zaniepokojony/trochę się martwię...
- Dlaczego? - Ralph zapytał, posyłając mi przygnębione spojrzenie.
- J-Ja po prostu nie wiem czy mogę mu pomóc. Na przykład co jeśli to on wygra zakład? Wtedy popełni samobójstwo...
- Kiedy zakład się kończy?
- 11 listopada...
Ralph potrząsnął głową z uśmiechem.
- Nie wygra. Jason nawet nie wie ile trwają dwa miesiące, więc masz dużo czasu na zmienienie go, może nawet rok. W każdym razie się nie martw. On po prostu mówi takie głupie rzeczy, kiedy jest zły, więc prawdopodobnie nawet nie chce popełnić samobójstwa. Wiem, że przegra.
- Naprawdę?
- Tak.
- Tak. Wiem wszystko o Jasonie.
- Naprawdę...?
- Uh, cóż, niektóre rzeczy...
Lekko się zaśmiałem i spojrzałem w dół na moje ręce na kolanach, nie bardzo wiedząc co teraz zrobić.
To robiło się trochę niezręczne.
Ralph spojrzał za mnie i zaczął nową rozmowę.
- Więc... zrobiłeś już dla niego tą ‘listę rzeczy , które ma zrobić Jason’. Chcę wiedzieć co będziesz robił - powiedział.
Ach tak, lista.

To tylko lista rzeczy, które sprawię, że Jason zrobi, które sprawią, że Jason ujawni wszystkie swoje emocje.
- Tak, zrobiłem listę, ale jest w moim pokoju. Ale pamiętam ją. Chcesz, żebym się nią z tobą podzielił? - zapytałem Ralpha.
- Oczywiście. Może sprawdzę tą całą listę - odpowiedział.
Uśmiechnąłem się do niego.
- Dobra, to może pomóc. - Wtedy zacząłem myśleć o liście.
"Lista Jasona mówi:
Szczęście
Smutek
Złość
Podekscytowanie
Strach
Miłość
Poczucie winy
Wstyd
Zazdrość
Samotność
Zdziwienie
Ciekawość


Ale mam też inną listę:

Muszę sprawić, żeby Jason:

Śmiał się aż do bólu
Mocno płakał
Wybuchnął złością
Był bardzo podekscytowany
Umarł ze strachu                        
Zakochał się
Czuł, że zżera go poczucie winy
Był zażenowany
Był zazdrosny
Poczuł się samotny
Był zaskoczony
Był ciekawski"

- I to wszystko co na razie mam. Nie wydaje mi się, że potrzebuję czegoś więcej, a to go na pewno zmieni. - wytłumaczyłem Ralphowi, który miał zainteresowany wyraz twarzy.
- Wymyśliłeś to wszystko? - zapytał, wskazując na mnie.
- Tak, ale myślę, że to za dużo. Mogę go skrzywdzić lub wystraszyć... - powiedziałem, odwracając od niego wzrok.
- Hej? Dlaczego jesteś przez to taki smutny? - zapytał. Spojrzałem na niego, by mu odpowiedzieć, ale on wciąż mówił. - Nie ma nic złego w twojej liście rzeczy do zrobienia.  Myślę, że to świetny pomysł i właściwie chcę zobaczyć Jasona pokazującego swoje uczucia. Połowy z nich u niego nie widziałem. Sądzę, że powinieneś je nagrać, jeśli nie będzie mnie w pobliżu.
Uśmiech powrócił na moją twarz przez jego miłe słowa.
Ralph rzeczywiście jest świetnym facetem i jest naprawdę zabawny. Nie rozumiem dlaczego Jason go nienawidzi.
- Mogę to dla ciebie nagrać. Mój przyjaciel specjalizuje się w kamerach... I, uh... Masz na myśli, że ukrywał swoje emocje tak jak robi to teraz?
- Tak, ukrywał je odkąd skończył 4 lata. Czasem pokazuje trochę, ale nie pełne emocje. Kiedy podrósł, był głównie zły, a następnie przejawiało się u niego szczęście. To wtedy zacząłem ledwo widywać jego emocje. Jednak chciałbym je zobaczyć teraz - Ralph mi wytłumaczył.
- 4 lata? Wow. Co sprawiło, że to zrobił? Czy on jest naturalnie agresywny, więc to blokuje jego inne emocje? - zapytałem, chcąc wiedzieć więcej o przeszłości Jasona.
- Cóż, Jason miał tego... ‘przyjaciela', który powiedział mu, by nie pokazywać swojego smutku przez nie płakanie. Oczywiście Jason posłuchał i się tego trzymał. I tak jak powiedziałeś on stał się agresywny i zablokował inne emocje.
- Dlaczego ktoś miałby uczyć kogoś, by nie płakać? To głupie. Wiesz dlaczego?
Ralph wzruszył ramionami i westchnął.
- To było coś, żeby wyglądać na fajnego lub wyluzowanego. I masz rację, to głupie.
- Bez obrazy, ale to głupi powód. Nie możesz wyeliminować wszystkich swoich emocji tylko po to, by wyglądać na fajnego. Sprawię, że Jason będzie wyglądał jak kompletny idiota! - krzyknąłem z dumą.
Wtedy moje myśli zaczęły wypełniać wszystkie rzeczy, które mogę zrobić, by Jason pokazał swoje emocje.
Usiadłem na moim miejscu, ponieważ byłem podekscytowany powiedzeniem tego Ralphowi. Wskazałem na niego i krzyknąłem:
- Nie mów mojej mamie, że to powiedziałem, ale zamierzam zrobić z Jasona największą ciotę wszech czasów!
Uśmiechnąłem się, czując się fantastycznie, że powiedziałem coś tak rewelacyjnego!
Nie mogłem już nawet rozsądnie myśleć.
Ralph zaczął mi klaskać, kiedy poczułem się dumny i żywy.
- Zrobię z niego największą ciotę w historii. Teraz to mój cel - oznajmiłem ponownie.
Ralph zachichotał do siebie.
- Wiem, że możesz to zrobić - zachęcił.
Ponownie usiadłem, patrząc na Ralpha.
- Dziękuję. Zrobię to dla nas wszystkich.
Uśmiechnął się i zwrócił swoje oczy na telewizor.
- Moje życie właśnie staje się ekscytujące - powiedział.
Zaśmiałem się i też spojrzałem na telewizję, w której leciał hokej.
Wiesz, naprawdę polubiłem rozmawiać z Ralphem.
Miło jest porozmawiać z kimś, kto jest jak mój tata, odkąd jego nie ma już w pobliżu.
Myślę, że się dogadamy.
Mam nadzieję, że Jason I moja mama się dogadują.

Powinni.

Jason nie mógłby krzyczeć na nią, lub skrzywdzić ją.

Czekaj… mógłby.

O nie...

Teraz zacząłem panikować.

Nie bardzo ufam Jasonowi. Zamiast pójścia do sklepu spożywczego, mogą być gdzieś indziej.

Nie, nie mogą.

O mój boże!

Ale mogło być przeciwnie!

Mogą się teraz tak świetnie bawić, że Jason mnie zastąpi!

To ja powinienem być ulubieńcem mojej mamy! Nie on.

Prawdopodobnie próbuje ją zyskać.

- Justin.

Upewnię się, że to się nie stanie.

- Justin?

Ah! Ale moja mama i tak go zaakceptuje.

- Justin...

Dlaczego ona musi być taka miła?

Będzie też kochać Jasona, żeby poczuł się częścią rodziny.

- Justin...?

Ona nawet powiedziała, że będę jej ulubieńcem.

Ooohhh...

Głupi Jason...

- Justin.

Uniosłem głowę do góry przez głos, który mnie wołał.

Ralph był tam, skąd pochodził.

Miał zmartwiony, zmieszany wyraz twarzy, kiedy na mnie patrzył.

- Wszystko w porządku, Justin? - zapytał.

Oh, myślę, że moje myślenie zmuszało mnie do robienia dziwnych rzeczy. To musiało dziwnie wyglądać.

- Uh, tak, wszystko w porządku. Tylko myślałem... głupio myślałem. To wszystko.

Pokiwał głową.
- Oh, widzę.

Kiwnąłem do niego głową zanim ponownie spojrzał na telewizor.



Ugh, przesadzam.


Moja mama nie zrobiłaby z Jasona jej ulubieńca. Po prostu będzie go traktowała jak syna lub jak mnie. Ale ja zawsze będę ulubieńcem.

Nie pozwól Jasonowi wejść tobie w drogę.

Dlaczego wciąż rozmawiam ze sobą w myślach?


Potrząsnąłem głową i spojrzałem na Ralpha.

- Więc grasz w jakieś sporty? -zapytałem go, starając się na tym skupić.
Odwrócił się, by na mnie spojrzeć.
- Nie, właściwie nie grałem w nic od długiego, długiego czasu. Myślę, że to była piłka nożna, ale nie miałem zbytnio czasu, by zagrać w prawdziwą grę lub dołączyć do drużyny - wytłumaczył.
Byłem zaskoczony, że nigdy wcześniej nie uprawiał prawdziwego sportu.
- Cóż, mógłbym cię nauczyć w coś grać, jeśli byś chciał - oznajmiłem, sprawiając, że ciepły uśmiech zagościł na jego twarzy.
- W jakie sporty grasz? - Ralph zapytał.
- Oh, gram w różne sporty, ale moimi ulubionymi są hokej, koszykówka i piłka nożna.
- Ciekawe...
- Ah, to bardziej niż ciekawe. Nawet nie zdajesz sobie sprawy.



Dobra.

Teraz zaczynamy.

I nie mówię o sportach.
***
- Kiedyś zawsze grałem w tą grę. Mieliśmy ją na Nintendo 64.- powiedziałem Ralphowi.
- Grałem w nią tylko w wolnym czasie, ale jakimś cudem się od niej uzależniłem. To był jednak problem, ponieważ wciąż musiałem zajmować się Jasonem - Ralph powiedział, przez co oboje się zaśmialiśmy.


Podskoczyłem gdy drzwi frontowe się otworzyły, przeszkadzając mi i Ralphowi.


- WHOOOOHOOOO! - usłyszałem jak Jason radośnie krzyczy.

Wskoczył do salonu, strasząc mnie i Ralpha.

Spojrzałem na niego, widząc uśmiech na jego twarzy.

Odwzajemniłem go, gdy na mnie spojrzał.

Kiedy wstałem by pomóc mamie, gdziekolwiek jest, Jason dźgnął mnie palcem w klatkę piersiową, wywołując mały ból.

- Co z tobą? Czy mama kupiła ci czekoladę? - zapytałem go, z moim uśmiechem.

- Nie, nawet lepiej - powiedział, a ja mogłem usłyszeć cichy śmiech za jego głosem.

- Ok, dobrze. Ponieważ ja chcę tabliczkę czekolady.

- Hej, przestań o tym mówić. Chciałem ci tylko powiedzieć, że NIE mamy spaghetti na kolację! - zaczął się po tym śmiać, następnie siadając na kanapie.

- Co?!

Podszedłem do niego i stanąłem przed telewizorem. Popatrzył na mnie z uśmiechem.

Jasne, że się cieszę, że jest szczęśliwy, ale myślę, że powinniśmy mieć spaghetti.

Tylko mówię...

- Więc co mamy? Stek? - spytałem ze skrzyżowanymi ramionami.

Potrząsnął głową.
- Nie, mamy pulpety! - powiedział podekscytowanym głosem.
- Pulpety? I to tyle?
- Tak, pulpety.


Dlaczego tylko pulpety?

Oh czekaj.

To jeden z żartów mojej mamy. Ona tylko bawi się z Jasonem. Wścieknie się kiedy się dowie, że nie mamy tylko pulpetów.

 - Czy teraz się przesuniesz? Próbuję oglądać telewizję - Jason rozkazał, popychając mnie na bok kiedy usiadł na kanapie.

Spojrzałem na niego w dół i się uśmiechnąłem.
- Nie będziemy mieli tylko pulpetów.

Następnie on spojrzał w górę na mnie ze zdegustowanym wyrazem twarzy.
- Tak, mamy. Pattie mi pokazała.
- Cóż, pominęła jedną rzecz.
- Co? Co pominęła?
Usłyszałem stukot jej wysokich szpilek o drewnianą podłogę, kiedy weszła do domu, niosąc jakieś siatki. Zignorowałem Jasona i poszedłem jej pomóc.

- Tutaj, wezmę je - powiedziałem, uśmiechając się i odbierając od niej dwie torby.
- Dzięki kochanie. Weź je do kuchni. Na zewnątrz jest więcej siatek - Uśmiechnęła się do mnie przed odwróceniem się.
- Ok! - krzyknąłem do niej w odpowiedzi.
Następnie zacząłem nieść siatki do kuchni.
- Hej! Co pominęła? - Jason krzyknął do mnie, jego oczy przyglądały mi się dziwacznie, zza oparcia kanapy.
- Dlaczego mi nie pomożesz i się dowiesz? - zapytałem w odpowiedzi, uśmiechając się.
- Nie ma mowy. To twoja robota.
- Oh, masz rację. Zapomniałem, że jesteś za słaby do pracy, jak na przykład do noszenia siatek do kuchni! - krzyknąłem na Jasona.
Podskoczył ze swojego miejsca i kroczył w moją stronę z zmarszczonymi brwiami.
Wyglądało, jakbym właśnie zniszczył jego szczęście.
- Daj mi torbę! - krzyknął, chwytając uchwyt siatki, który trzymałem.
- Ok, masz. - puściłem ją dla Jasona. - Ale bądź ostrożny, jest naprawdę ciężka.
- Oh, zamknij się. Jest lekka jak piórko - oznajmił, wchodząc do kuchni.
Podążyłem za nim.

Jason upuścił siatkę i wyciągnął ramiona w powietrze.
- Ahh, to było proste.
Delikatnie położyłem swoją na podłodze.
- Hej, powiedziałem ci, żebyś był ostrożny. Mogłeś coś w niej rozbić. I jeśli już tu jesteś, pomóż mi wypakować jedzenie - powiedziałem, zaczynając wyciągać produkty.
Głośno westchnął, oczywiście nie chcąc tego robić. Ale tak czy inaczej to zrobił.
Kiedy położyłem bochenek chleba na stole, Jason zamarł w miejscu.
- Uh oh - Usłyszałem jak mówi.
- Co? Twoje pulpety nie są przyprawione? - zażartowałem, wciąż umieszczając rzeczy na stole kuchennym.
- Uh, nie...
Spojrzałem na niego, widząc go trzymającego karton jajek, z jakąś dziwną przezroczystą cieczą powoli wypływającą z rogu, a następnie coś żółtego.

Miał rację. O nie...

Westchnąłem i podszedłem do niego, wkładając rękę pod pudełko, by powstrzymać powolne wypływanie.
- Jason, rozbiłeś jajko... Powiedziałem ci, żebyś delikatnie położył siatkę.
Otworzył kartonik, by spojrzeć.
- Uh, tylko jedno jajko popękało. Powiemy Pattie, że piskle się z niego wykluło - zasugerował, co nie miało żadnego sensu.
- Co? To nie ma sensu. Dlaczego piskle miałoby wykluć się z niezapłodnionego jajka? - zapytałem, zabierając od niego pudełko i umieszczając nad zlewem.
- EWW! Masz na myśli, że przez całe życie jadłem spermę?!
- O czym ty do cholery gadasz?!
- Cóż, odkąd pisklęta wychodzą z jajek, musimy umieścić je w lodówce, żeby nie mogły się wykluć. Następnie je jemy, kiedy mamy na nie ochotę - wytłumaczył.
- Jason... to najgłupsza rzecz jaką słyszałem! - krzyknąłem na jego głupotę.
- Dlaczego głupie? Tego się nauczyłem.
- Cóż, w takim razie nauczyciel musiał nie być nauczycielem...
- Masz rację... był terrorystą - zgodził się ze mną.
- O mój boże... W jakiej szkole byłeś?! - odwróciłem się, by na niego spojrzeć, wyrzucając ręce w powietrze.
Jason zaczął myśleć o moim pytaniu.
- Cóż...
Naprawdę...? Czy on naprawdę musi się nad tym zastanawiać?
- Byłem wcześniej w szkole - dokończył.
- Naprawdę, bo jakoś ci nie wierzę - oznajmiłem, odwracając się do niego plecami, by wyczyścić popękane jajko.
- Dobra, myśl co chcesz - Wtedy usłyszałem jak odchodzi.
- Ja nie myślę, JA WIEM! - krzyknąłem, żeby mnie usłyszał.
Wszystko co usłyszałem to jego głośny śmiech w korytarzu.
Moja mama musiała wejść już z resztą siatek, pewnie dlatego Jason wyszedł.

Kiedy włożyłem pudełko jajek do lodówki, Jason wszedł do kuchni z moją mamą.
- Więc słyszałam, że ktoś rozbił jajko - mama oznajmiła.
Stanąłem poprawnie, by na nią spojrzeć.
- Jason rozbił jajko - przyznałem, wskazując na Jasona, który marszczył brwi.
Ale to było fałszywe niezadowolenie.

Moja mama popatrzyła na niego.
- Jason, rozbiłeś jajko? - zapytała go.
Oohh, dostanie mu się.

Ona się wkurzy.

- Tak, rozbiłem jajko, ale to był wypadek. Nie chciałem tego zrobić. Przepraszam - wyjaśnił niewinnym głosem.

Cholera! Zrobił tą ‘słodką’ minę.

Ja to zawsze robię!

Mama uśmiechnęła się do niego, przyjmując przeprosiny. Pogłaskała go po włosach, patrząc na plaster, na twarzy Jasona.


Nie sądzę, że jest do tego przyzwyczajony, a to zabawne. Ale teraz jestem na niego zły za udawanie.

- Mamo, on udaje! - nagle do niej krzyknąłem.
Spojrzała na mnie.
- Udaje co?
- To wzruszenie. On tak naprawdę nie przeprasza. On jest zły!
- Justin, o czym ty mówisz? - zapytała, kiedy podeszła do mnie, by chwycić mnie delikatnie za ramię.
Nie odpowiedziałem.
Właściwie jestem teraz zazdrosny; Zazdrosny o Jasona.
Argh... Czuję się tak głupio.

Przez chwilę wpatrywałem się w mamę, cóż, dopóki się nie uśmiechnęła.

- Kochanie, - zaczęła moim pieszczotliwym imieniem.
O nie, rozszyfrowała mnie.
Proszę, nie mów tego przy Jasonie.
Potrząsnęła moim ramieniem.
- Nie ma powodu do zazdrości. Wiesz, że zawsze będę cię kochać - następnie pocałowała mój gorący policzek.
Cholera, rumienię się z zażenowania. Spojrzałem na Jasona, który miał na twarzy diabelski uśmiech. Myślę, że właśnie wpadł na pomysł; zły pomysł. Westchnąłem i odszedłem od mamy.
Kiedy przypomniałem sobie, że będziemy mieli kolację, mój uśmiech powrócił.

Teraz sprawię, że Jason nie będzie już szczęśliwy.

- Mamo, możesz powiedzieć Jasonowi co mamy na kolację? - zapytałem ją, wciąż patrząc na Jasona z moim uśmiechem.
Jason zatrzymał swój, nadal myśląc, że ma rację.
- Będą pulpety... - powiedziała, nie kończąc zdania.
- Tak! Widzisz, mówiłem! - Jason krzyknął zwycięsko, pokazując na mnie.
Ja tylko czekałem na resztę zdania.
- I... spaghetti!
Jasona twarz wyrażała niedowierzanie.
Szeroko otworzył usta, a jego oczy prawie wypadły z orbit.
 - HA! Masz za swoje! Mówiłem! Spalooonyy - Skoczyłem w jego stronę i lekko go klepnąłem, policzkując go.
- C-Co.. T-To n-niesprawiedliwe... Powiedziałaś, że będziemy mieli pulpety... - Jason jąkał się, wciąż w szoku. - D-Dlaczego mnie okłamałaś?
Mama zaczęła wyciągać produkty z szafek kuchennych.
- Nie okłamałam cię.
- Cóż, masz rację... ale dlaczego powiedziałaś tylko, że mamy pulpety?
- Ponieważ twoja twarz... - powiedziała, ale jej przerwano.
- Ponieważ twoja twarz jest brzydka! - Ralph krzyknął z salonu.
Zaśmiałem się z odpowiedzi Ralpha.
- Zgadzam się z Ralphem! - Podniosłem ręce.
Mama potrząsnęła głową.
- Nie to chciałam powiedzieć. Powiedziałam tylko, że mamy pulpety, bo twoja twarz wyglądała na taką znudzoną, bez uśmiechu. Więc jedynym sposobem, byś się uśmiechnął było powiedzenie ci, że będziemy mieć pulpety.
- To straszny sposób na sprawienie, żeby ktoś się uśmiechnął - Jason oznajmił, opierając się o ścianę.
- Ale zadziałało, uśmiechnąłeś się - odpowiedziała, zaczynając przygotowywać kolację.
- Ahhrrroooohh... - Jason jęknął, leniwie idąc do salonu. - Dobra, będziemy mieli spaghetti i pulpety, ale wszystkie pulpety są moje. Nikt inny nie może ich mieć.
- Dobra. - Splunąłem na niego. - I tak nie chcę twoich cuchnących pulpetów. Ale to znaczy, że ty nie możesz dostać spaghetti.
- Dobrze, bo nie chcę żadnego spaghetti...
- Dobra.


Poszedłem za nim do salonu, ponieważ chciałem go zganić. Oboje usiedliśmy na skórzanej kanapie, zostając cicho i nie łapiąc kontaktu wzrokowego.
Jason nie wydawał się przejmować tym, że siedzę z nim na kanapie. Prawdopodobnie też zamierzał mnie upomnieć.
- Jak śmiałeś nazwać własnego syna brzydkim? - Jason powiedział do Ralpha.
Ralph tylko wzruszył ramionami, też nie nawiązując z Jasonem kontaktu wzrokowego.
- Żartowałem.
- Racja...
- Naprawdę.
- Ok... Wierzę ci... ekhem nie ekhem.
Uśmiechnąłem się na to, jak próbował ukryć swoje ostatnie słowo.
Ale wciąż jestem na niego zły.
- Hej Ralph, - Zawołałem. Spojrzał na mnie, chcąc, bym przemówił. - Mógłbyś opuścić pokój, proszę? Muszę tu porozmawiać z Panem McCannem - Trąciłem Jasona w ramie, strasząc go.
- Nie dotykaj mnie - Jason ostrzegł, klepiąc moją rękę.
Ralph wstał ze swojego wygodnego siedzenia.
- Ok, wyjdę, ale nie walczcie. I ja też lubię tajemnice. Lubię również być w nie ZAANGAŻOWANY - oznajmił, zanim poszedł do kuchni.
Nareszcie, teraz mogę go zganić.
Akurat jak chciałem zacząć, Jason to przejął.
- Więc o czym Pan Zazdrosny chce rozmawiać? - zapytał dziecięcym głosem, który pochodził z jego uśmiechu.
Znów poczułem się zażenowany, ale nie mogłem pozwolić Jasonowi wykorzystać tego przeciwko mnie.
- Jason, nie chcę o tym rozmawiać. Chcę ci powiedzieć, żebyś skończył to udawanie i słodkość.
Patrzył w dół na swoje ręce, jakby patrzył na swoje paznokcie.
- Nie wiem o czym mówisz.
- Nie ukrywaj tego. Wiem co dokładnie robisz.
Rzucił na mnie okiem.
- Masz na myśli co zacznę robić. To zawsze zabawne bawić się z kimś zadzierać, zwłaszcza jeśli są maminsynkami.
To mnie dobiło.
Wiem, że jestem, ale to tylko dlatego, że ją kocham i jej potrzebuję.
- Twoje słowa już mnie nie ranią. Tylko cię ostrzegam. Moja mama zawsze będzie mnie kochać i nie ma mowy, żebyś mi ją ukradł. Ciebie też może kochać, ale nie podoba mi się wygrywanie jej - wytłumaczyłem mu, pokazując, że jestem zły.
- Oh, nie lubisz, gdy to robię? - zapytał, jakby nie wiedział.
- Wiedziałeś to.
- Dlaczego powinienem cię słuchać?
- Ponieważ... ponieważ cię skrzywdzę, jeśli czegoś na niej spróbujesz. Poważnie, zranię cię. Może zamachnę się na twoją pustą głowę kijem baseballowym. KA-BUM! - udałem, że uderzam Jasona w głowę.
Parsknął i odwrócił ode mnie wzrok.
- Nie skrzywdzisz mnie. Jesteś za wielką ciotą, by mnie zranić- Jego oczy błysnęły, kiedy powiedział ‘mnie'.  Jego oczy były zdecydowanie jak oczy węża; ciemne i tajemnicze.
Wzdrygnąłem się, kiedy udał, że mnie uderz, co sprawiło, że głośniej zachichotał.
Jason wstał i spojrzał na mnie, kiedy ja po prostu siedziałem na kanapie.
- Jeśli kiedykolwiek spróbujesz mi coś zrobić, to ty będziesz ukarany. Nie przeze mnie, ale przez Pattie. Nie będzie zadowolona, że zraniłeś mnie z zazdrości. Mogę sprawić, że pokocha mnie bardziej niż ciebie i mam na myśli prawdziwą miłość. Pokocha mnie bardziej niż Ralpha.
Byłem zszokowany jego chorym planem.

Jestem pewien, że to nielegalne rozkochać w sobie swoją macochę. Jednak on nigdy tego nie osiągnie. Moja mama taka nie jest. Byłaby rozczarowana, gdyby Jason wypróbował na niej jakiejś zboczonej rzeczy.
- Nigdy się w tobie nie zakocha. Nie jest taka i to jest obrzydliwe - upomniałem go.
- To możliwe. Jestem seksownym chłopcem. Każda dziewczyna by mnie chciała - powiedział z dumą, robiąc pozę, która miała być seksowna...


Eww...

- Nie rób tego przy mnie. To sprawia, że mam ochotę zwymiotować - oznajmiłem, odwracając wzrok od pozującego Jasona.
- Oh, racja... - Jason zaczął. - Zapomniałem, że byłeś chłopakiem - zaśmiał się.
O to chodzi! Mam dość!
Moje ciało rozpaliło się gniewem. Moje mięśnie się napięły, dając im siłę. Chciałem go mocno uderzyć, ale nie mogłem. Wpadłbym w tarapaty, gdybym skrzywdził Jasona.
Wypuściłem powietrze, krzyżując ramiona by się uspokoić. Jason uśmiechnął się i wskazał na mnie.
Spiorunowałem go wzrokiem, pokazując, że jestem zły i chcę być sam. Oczywiście nie posłuchał.
- Ah, znam tą minę. - powiedział. - twoja twarz, która mówi mi, że chcesz mnie teraz zranić - zaczął chichotać.
Miał rację.
Chciałem go zranić... bardzo.
- Więc chcesz mnie zranić. Cóż, dlaczego tego teraz nie zrobisz? No dalej. Dam ci wolny strzał. Ale ty tego nie zrobisz, bo JESTEŚ CIOTĄ! - krzyknął na mnie.


Coś we mnie pękło, sprawiając, że złość przejęła całe moje ciało.

Wstałem.

I

Powaliłem go


- AHHHHHHRRRGHHHHHAHHH! - Jason wykrzyknął, powoli upadając, kiedy trzymał się za krocze.

- Będziesz... miał... wielkie... kłopoty... - Jason jąkał się w bólu.
Kiedy upadł na podłogę, zaczął wydawać dźwięki płaczu, kiedy wołał o pomoc.
- Udawanie tego nie ma sensu! - krzyknąłem na niego.
- Co się tu dzieje?! - Mama weszła do pokoju i uklęknęła obok Jasona. Następnie spojrzała na mnie, zła.
- Momo, nie słuchaj go. On udaje! -powiedziałem jej.
- N-Nie... On mnie zranił! - Jason krzyknął do mnie.

Ok, wiem, że go boli, ale on udaje płacz, żebym wpadł w tarapaty.
Nigdy nie płaczę, gdy zostanę powalony, Jason też nie powinien.
Co za ciota.



- Justin, dlaczego zrobiłeś coś takiego? - mama zapytała.
- Mówił wszystkie te bzdury o tobie i nim razem i... - Ale ona mnie zatrzymała.
- Oh, proszę, nie mów, że zrobiłeś to z zazdrości.
- Mamo, to nie było z zazdrości. Mówił o tych zboczonych rzeczach...
Wtedy Jason zaczął krzyczeć z bólu, przerywając mi.
O. Mój. Boże.
Kiedy to się skończy?!
- Co cię boli, Jason? Nie, nieważne. Wstań i to wyleczymy - mama powiedziała, chwytając go za ramię, by go podnieść.

Uh... eww...

Jak można wyleczyć...? Cóż, no wiesz...

Kiedy Jason stanął na nogi, utykał na prawą kostkę i jęczał.

Moja mama spojrzała na jego kostkę i westchnęła smutno.
- Oh Justin...

Teraz byłem przygnębiony, że mi nie uwierzyła.

Nawet go tam nie kopnąłem.

On wszystko udaje.

Patrzyłem jak zabiera go z salonu.

Właśnie wtedy Jason się odwrócił, by na mnie spojrzeć.

Jego uśmiech błysnął, zanim został wciągnięty do kuchni.


Głośno jęknąłem i z powrotem rzuciłem się na kanapę, krzyżując ramiona, kiedy leniwie usiadłem.
Poczułem się zrozpaczony, że mama mi nie wierzy i mnie nie słucha. Wciąż mnie kocha i wiem o tym, ale chce też zaopiekować się Jasonem. Nie przeszkadza mi to, ale kiedy to kłamstwo, to to nie jest w porządku.


To głupie.

O Boże.

Muszę się uspokoić.

Moja mama nigdy nie pozwoli Jasonowi mnie zastąpić. Nigdy przenigdy.

Zapomnij o tym. Po prostu o tym zapomnij.

Ale zasługiwał na to uderzenie!
I mógłbym kopnąć go też w kostkę, jeśli miałbym szansę.
***
Moja mama skończyła przygotowywać kolację.
Usiadłem obok niej, a Jason po drugiej stronie, koło Ralpha.
Nie chcieli, żebyśmy walczyli przy stole, więc potrzebowaliśmy obok siebie osoby dorosłej.
Kiepsko, co?
Mam 16 lat i nie potrzebuję nadzoru dorosłego do jedzenia przy stole.
Jason zdecydowanie potrzebuje.
-Hej, nie prosiłem o spaghetti! Chcę tylko moje pulpety! - Jason narzekał, jako że zauważył talerz ze spaghetti z pulpetami.
Następnie spojrzał na mój talerz jedzenia, który był taki sam jak jego.
- Hej! Dlaczego on ma moje pulpety?! - zapytał, jęcząc.
Posłałem mu gniewne spojrzenie i nabiłem jednego pulpeta na widelec.
- To już nie są twoje pulpety - Przysunąłem widelec bliżej ust.
- Nie jedz go kurwa! - Jason ryknął na mnie.
Ralph przerwał naszą kłótnię. Sprawił, że Jason na niego spojrzał przez pokazanie mu ręki.
- Hej, przestańcie się kłócić. Z Pattie uzgodniliśmy, że musisz przestać przeklinać w domu czy gdziekolwiek. Nie lubimy tego słyszeć. Więc proszę przestań.
Jason szeroko się uśmiechnął.
- A co się stanie jeśli nie przestanę?
Ralph trzepnął go po głowie.

- Ow! - Jason położył rękę na miejscu, które Ralph uderzył. - To bolało.
- Jeśli wciąż będziesz przeklinał ja będę cię szczypał, a jeśli nadal będziesz to robił, kupię obrożę elektryczną.
Zaśmiałem się z pomysłu Ralpha, złoszcząc Jasona jeszcze bardziej.
Wpatrywał się prosto we mnie; jego oczy mnie przeszywały.
- Ok, proszę. Po prostu cieszmy się tym rodzinnym posiłkiem - moja mama ogłosiła.
Zacząłem jeść, kiedy to oznajmiła.
Jason zaczął nabijać jedzenie ze swojego talerza na widelec.
- Jak mam się z niego cieszyć skoro mam wszędzie spaghetti? To jak martwe tasiemce. Oooh, wiedzieliście, że tasiemce żyją w twoich jelitach i jedzą wszystko co strawiłeś? - Szeroki uśmiech powrócił na jego twarz.
- Jason, nie mów o tym przy jedzeniu - Ralph upomniał go.
Ale Jason kontynuował,
- Jeśli nie ma tam więcej strawionego jedzenia, one zaczną zasysać twoje jelita, w zasadzie jedząc cię żywcem.
- Jason... - Ralph spróbował ponownie.
Próbowałem zignorować Jasona i jego obrzydliwą wiadomość.
Poważnie, mogłem stracić apetyt.
- To spaghetti właściwie może być tasiemcami, prawda Justin?
Zacząłem źle się czuć, gdy usłyszałem swoje imię.
Wiedziałem, co próbował teraz zrobić.
- Okej Jason, zamknij się i jedz. W takim razie skończ swoje pulpety - Ralph polecił mu, pokazując na jego 5 pulpecików.
Jęknął i nabił jednego na widelec.
Uśmiechnąłem się przez mój nowy pomysł, kiedy go obserwowałem.
Kiedy umieścił go w buzi, powiedziałem,
- Wow, nie wiedziałem, że lubisz jądra, Jason.
- Justin! - mama zganiła mnie.
Wtedy Jason wypluł na mnie pulpeta, jakby to była kula armatnia. Przeleciał przez stuł i uderzył w moją klatkę piersiową.
Sapnąłem, kiedy mama i Ralph spojrzeli na Jasona z niedowierzaniem.
- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytał Ralph.
Jason zachichotał.
- Ponieważ on jest tym, który lubi jądra. Po prostu się jeszcze z tym nie ujawnił.
Kiedy Ralph znowu zaczął na niego krzyczeć, moja mama była zdezorientowana, a ja rzuciłem spowrotem w Jasona pulpetem, który uderzył go w policzek.
Jason także sapnął, zanim jego twarz poczerwieniała ze złości.
Zaśmiałem się z niego.
- Dobra! Mam dość! - Moja mama oznajmiła z irytacją. - Nie rozumiem dlaczego nie możecie się dogadać. Obaj macie 16 lat. Przecież umiecie się zachować - Jej łokcie podtrzymywały głowę, kiedy położyła ją na dłoniach. - Myślałam, że to może się udać.
Zacząłem czuć się winny po jej krótkiej przemowie.
Nienawidziłem zasmucać mamy.
Jason nie wydawał się przejmować. Patrzył na mamę, ale nie pokazywał żadnych emocji.
Spojrzałem w dół, zawstydzony swoim zachowaniem.
To prawda.
Mam 16 lat, a zachowuję się, jakbym miał 6.
- Przepraszam - powiedziałem cicho, kierując to do niej.
Trzymała głowę schowaną pod rękoma.

Ralph spojrzał na nas dwóch.
- Myślę, że wasza dwójka powinna pójść do swoich pokoi - oznajmił spokojnym tonem.
Spojrzałem na Jasona, który patrzył na mnie.
Obydwaj wstaliśmy ze swoich miejsc i razem wyszliśmy z kuchni. Idąc korytarzem nic nie mówiliśmy, doszliśmy do schodów.
- To wszystko twoja wina - Jason powiedział, kiedy wchodził po schodach.
Teraz znów byłem zły.
- Co?! To wszystko twoja wina. To ty jesteś tym, który musi dorosnąć! - powiedziałem, podążając za nim na górę.
- Ty dorośnij!
- Nie, ty!
Kontynuowaliśmy tą kłótnię, podczas wchodzenia po schodach.


Zaraz przed wejściem Jasona do jego pokoju, zatrzymałem go, chwytając za ramię. Obrócił się, by być twarzą do mnie z ręką złożoną w pięść.
- Czekaj, tak czy inaczej nie powinniśmy walczyć. Powinniśmy pomyśleć jak przeprosić mamę. Jesteśmy tymi, którzy ją zasmucili, i to nasza wina - wyjaśniłem mu.
Odwrócił ode mnie wzrok, by pomyśleć.
- Hmmm... Mam lepszy pomysł - oznajmił, ponownie na mnie spoglądając.
- Cóż, jaki?
- Nie przeprosimy jej.
- Dlaczego nie? To nasza wina.
- To to, co ona chce, żebyś myślał. Tak właściwie to jej wina. To ona jest tą, która powinna przeprosić nas!
- Ale dlaczego?
- Nie pozwala nam robić tego, co chcemy, a mamy 16 lat. Powinniśmy być szaleni i zwariowani. Jesteśmy wystarczająco duzi, by to robić. Nie będziemy wiecznie 16-sto latkami.
Byłem trochę zmieszany przez jego plan, ale brzmiał nieźle.
Zaczekaj, to plan Jasona.
- Czekaj, dlaczego powinienem ci zaufać? Jak mogę mieć pewność, że to nie jedna z tych twoich głupich sztuczek, żeby wpakować mnie w tarapaty?
Jason zachichotał i otoczył mnie ramieniem, co było bardzo niewygodne.
-Oh Justin, zaufasz mi w tym. Chcesz robić fajne rzeczy kiedy chcesz, czy chcesz, żeby Pattie kontrolowała twoje całe życie?
Myślałem przez chwilę czy powinienem zaufać Jasonowi czy nie. I jego inne pytanie - naprawdę nie wiem.
Wciąż chcę się trochę pobawić w życiu, ale również chcę, by mama mnie upominała i upewniała się, że jestem grzeczny.
- Uh, nie jestem pewien, Jason - powiedziałem.
Uśmiechnął się i spojrzał mi prosto w oczy.
- Cóż, chcesz, żeby Pattie przez cały czas tobą dyrygowała?
- Nie, nie bardzo...
- Więc wszystko co musisz zrobić to pokazać jej, że nie jesteś słaby. Jeśli ją upomnisz i nie przeprosisz, będzie traktowała cię jak mężczyznę, którym jesteś. Pokażesz jej jaki jesteś twardy i że ona nie kontroluje twojego życia.
- N-Naprawdę... Myślisz, że to zadziała? - zapytałem, czując jakby to mogło zadziałać.
- Wiem, że to zadziała. Ralph traktuje mnie jak mężczyznę.
- T-To rawda. Cóż, myślę, że mogę spróbować.
- Tak, i wszystko co musimy robić to czekać. Jeśli ją zignorujemy, wtedy ona do nas przyjdzie. Wtedy ją odprawimy, jak szefowie.
Poczułem podekscytowanie.
- Tak, jak szefowie.


Jason zabrał swoje ramię i umieścił je u swojego boku.
- Więc lepiej jak teraz pójdziemy do swoich pokoi.
- Racja. Tak, powinniśmy.

Zacząłem kierować się w stronę pokoju, ale Jason mnie zawołał.
- Pamiętaj o naszym planie. Pozbądź się jej, jak szef - Uśmiechnął się i wskazał na mnie.
Odwzajemniłem uśmiech.
- Pamiętam, jak szef.
- Dobrze. Plan na pewno zadziała -Wtedy wszedł do swojego pokoju.
- Dzięki za radę, Jason - zawołałem do niego, ale nie usłyszałem odpowiedzi.


Potrząsnąłem głową, kiedy szedłem do swojego pokoju.
Nie mogłem uwierzyć, że Jason był tak bystry w układaniu planów. To mogła być sztuczka, ale myślę, że zadziała. Jasne, że mnie nienawidził, ale myślę, że teraz się do mnie przyzwyczaił. I Ralph traktuje go jak mężczyznę, cóż, czasami.
Może częściej powinienem słuchać Jasona.


Podszedłem do mojego łóżka i zacząłem myśleć o tym, co muszę powiedzieć mamie.



Będzie zszokowana.

 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam :)
W końcu pojawił się rozdział huh. 
Trochę to zajęło, ale nikt nie narzekał, więc... 
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Przepraszamy za ewentualne błędy. 
Nie obraziłyśmy się jakbyście napisali czy podoba wam się rozdział hah

Możecie follownąć Jasona i Justina na tt



5 komentarzy:

  1. hahahahahahaaha dobry ten rozdział, jestem ciekawa jak wyjdzie to z tym zakładem

    OdpowiedzUsuń
  2. swietne tlumczenie. rozni sie od innych i dla tego je tak lubie:) ILY<3 ps. swietnie tlumaczone

    OdpowiedzUsuń
  3. zapraszam na tłumaczenie http://trustme-fanfiction-tlumaczenie.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  4. jeżeli o mnie chodzi, to uwielbiam to tłumaczenie. Nie jest takie jak wszystkie, o złym Justinie, w stylu Dangera, tylko jest śmiesznie. Za każdym razem, gdy go czytam śmieje się jak wariatka, a do tego jest świetnie przetłumaczony! Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  5. jejku kochaaaaaaaaaaaaaaaam to. czekam nn!

    OdpowiedzUsuń