Jason mdleje.
Justin się martwi.
Justin Bieber
Ralph skończył swoją przemowę i spojrzał na moją mamę z wielkim uśmiechem na twarzy, a ona radośnie pokiwała na niego głową.
Następnie Ralph spojrzał na nas i powiedział,
- Bierzemy ślub.
Te słowa w końcu przeszły przez moją głowę i zrozumiałem, co się dzieje.
Odwróciłem się do Jasona, śmiertelnie przerażony.
Spojrzał na mnie.
Po prostu gapiliśmy się na siebie, wyobrażając sobie nasze nowe życie.
Jego twarz zrobiła się czerwona, zmarszczył brwi i prawie było widać jak zaciska zęby.
Zamarłem widząc jego złość.
Nagle przemienił swoją lewą rękę w pięść i wycelował we mnie.
Szybko zeskoczyłem z kanapy a Ralph zatrzymał go przed uderzeniem mnie.
Mama złapała mnie za rękę, odciągając od walczącej dwójki i chroniąc mnie.
Mocno trzymała mnie swoimi drobnymi ramionami, kiedy przyglądaliśmy się co się dzieje.
Ralph trzymał Jasona za ramiona, popychając go na ścianę. Jason wciąż walczył, ale nie był wystarczająco silny.
- Jason, przestań! Co myślisz, że robisz?! – Ralph krzyknął na wściekłego chłopaka.
- Jesteście pieprzonymi idiotami! Jak mogłeś mnie tak zdradzić?! Nie ożenisz się z nią do cholery! – odkrzyknął, walcząc z trudem.
- Jason, jestem dorosły i będę robił co będę chciał. Po prostu się uspokój i wszystko sobie wyjaśnimy -Ralph zapewnił spokojnym tonem, wciąż przytrzymując Jasona z dala od nas. Chłopak zaczął kopać Ralpha po kostkach.
- Nie ma mowy, żebym z tym czymś żył! – wykrzyczał, patrząc na mnie z obrzydzeniem. Przysunąłem się bliżej mamy w obawie, że może uciec od Ralpha. Zaczął go kopać i popychać, wciąż utrzymując swój wzrok na mnie. Jason kopnął Ralpha w kolano, sprawiając, że Ralph upadł lekko. Ale pozwalając Jasonowi uciec. Podchodził do mnie, skacząc, by mnie złapać. Ale nagle, w zamian uderzył w ziemie. Ralph złapał go za nogi, przez co ten nie mógł się podnieść.
- Jeśli wy dwaj weźmiecie ślub, on musi odejść. Zabiję go. – Jason oznajmił wciąż wyciągając ramiona by mnie złapać. Stałem na kanapie, więc nie mógł mnie dosięgnąć.
Mama miała wymalowaną złość na twarzy. Była wkurzona na Jasona za to, co powiedział, a ja czułem się rozczarowany.
Nawet nic jeszcze nie zrobiłem a on już chce mnie zabić.
Czy on może mnie nienawidzić?
- Jason, poddaj się już! Ostrzegam cię w tej chwili! – Ralph krzyknął na niego, przyciągając go bliżej siebie, żeby nie mógł mnie dotknąć.
- Nigdy się nie poddam. A teraz mnie puść! – Jason odwrócił się błyskawicznie, kopiąc Ralpha prosto w szczękę. Usłyszałem jak kości szczęki walnęły w siebie, wywołując strzyknięcie, po czym Ralph puścił Jasona. Nie spodziewałem się takiego ruchu, ale szczerze mówiąc, to było fajne.
Jason warknął, podnosząc się i ponownie mnie atakując. Zeskoczyłem z kanapy, chwytając moją mamę za rękę i wyciągając ją z salonu. Szybko wyszła ze mną, blokując Jasona poduszką z kanapy.To dało Ralphowi trochę czasu na złapanie go. Szybko chwycił go za ramię, odciągając go od nas.
- Kurwa, nienawidzę was tak bardzo! Po prostu pozwól mi odejść! – krzyknął na Ralpha.
Nie mogłem zobaczyć co się teraz działo. Byłem tylko ja i moja mama. Staliśmy w kuchni czekając na to, co ma się dalej wydarzyć.
Byłem przerażony.
Nie chciałem być tutaj w tej chwili.
Wszystkie te dni, w których chciałem poznać Jasona, okazały się straconymi.
Jason mnie nienawidzi. Nienawidzi mnie tak bardzo, on chce mnie zabić.
Lekcja zaliczona.
Nie powinienem spodziewać się czegoś dobrego.
Wszystko czego chciałem to nowy przyjaciel.
Łzy zaczęły wypełniać moje oczy. Oczy zaczęły mnie piec, gdy próbowałem je powstrzymać.
Jestem takim idiotą.
Jason znów zaczął krzyczeć, ale nagle to zanikało, albo po prostu przestał to robić.
Co Ralph z mu robił?
Usłyszałem donośny krzyk, westchnienie, a potem coraz cichsze jęki, aż w końcu kompletną ciszę.
Myślałem, że będzie bezpiecznie pójść sprawdzić co się stało.
Przeniosłem się do salonu, gdzie zauważyłem rękę Jasona, a następnie resztę jego ciała… leżącego na podłodze. Nie ruszał się. Wyglądał, jakby spał.
Czy Ralph go właśnie zabił?
Mężczyzna obszedł ciało Jasona trzymając się za szczękę. Zobaczyłem krew na jego ustach. Mama wzięła go za rękę i zabrała go do umywalki. Kopnięcie Jasona w szczękę Ralpha musiało trafić w zęby, lub rozerwało żyłę.
Ciekawość wzięła górę. Wszedłem kawałek dalej do salonu aby przyjrzeć się Jasonowi… cóż, jego ciału. Jego nieruchome ciało drgnęło parę razy. To trochę przerażające. Pochyliłem się, by szturchnąć go w twarz, żeby zobaczyć czy coś zrobi. Delikatnie trąciłem jego policzek i szybko cofnąłem swoją rękę.
Nic…
Szturchnąłem go ponownie, ale mocniej I wolniej.
Nic…
Nic się nie wydarzyło.
Był całkowicie nieobecny.
Byłem trochę zaniepokojony. Z jakiegoś powodu, to nie było w porządku. On na to nie zasługuje.
Kiedy sprawdzałem jego ciało, Ralph zawołał mnie,
- Jason, mamy zamiar porozmawiać.
Zastanawiając się czego chciał, wstałem i wyszedłem z salonu, z dala od ciała Jasona.
Ralph miał w ręce papierowy ręcznik i przytrzymywał kawałek w ustach. Mama miała owinięte ramię wokół jego.
- O czym chcecie porozmawiać? – zapytałem, wchodząc do kuchni
Mama westchnęła.
- O Jasonie.
Ucieszyłem się, że będziemy mogli o nim porozmawiać . Chciałem dowiedzieć się o nim więcej i chciałem wiedzieć dlaczego on wygląda jak ja.
- Chodź, pójdziemy do pokoju wypoczynkowego. – Powiedziała moja mama, prowadząc Ralpha do pokoju.
Pokój wypoczynkowy lub pokój rodzinny to po prostu salon bez telewizora, tylko regały z książkami i pianino. Lubię na nim grać. Czasami nawet śpiewam w tym pokoju.
Podążyłem za nimi i usiadłem na kanapie z mamą i Ralphem. Siedziałem na środku, żebym mógł łatwiej ich zrozumieć .
- Co jest nie tak z Jasonem? Nie rozumiem dlaczego jest na mnie taki zły i co z nim zrobiłeś, żeby go uspokoić? - Zapytałem Ralpha z ciekawości, patrząc na niego. Ten się tylko zaśmiał.
- Ah, to. Pokażę ci. – wziął dwa palce i wskazał jedną stronę na mojej szyi. – Każdy ma tutaj czuły punkt, więc jeśli ktoś inny naciśnie na niego palcami… – przycisnął oba palce w tym miejscu, uderzając w czuły punkt, co spowodowało, że podskoczyłem.
Krzyknąłem przez dziwne uczucie mrowienia.
Zdjął swoje palce, śmiejąc się ze mnie z moją mamą. Potarłem miejsce, które przycisnął.
- Eww, to dziwne uczucie – stwierdziłem, uśmiechając się niepewnie.
- Tak, to prawda. Jason ma bardzo wrażliwy punkt, więc może zemdleć. Ty też mógłbyś to zrobić, ale musiałbyś nacisnąć oba punkty, po jednym z każdej strony, aby zemdlał, ale kiedy by się już obudził, byłby wściekły. – wytłumaczył mi. Trudno było go zrozumieć, ponieważ miał papierowy ręcznik w ustach.
Zachichotałem, słysząc ten fakt o Jasonie. Twardziel z wrażliwymi nerwami? Byłbym w stanie go teraz zatrzymać, jeśli chciałby mnie dorwać. Po prostu naduś dwoma palcami jego czułe punkty na szyi.
- Ok, super. Więc um, dlaczego on mnie nienawidzi? Chciałbym być jego przyjacielem, ale on nie chce rozmawiać ani być miłym. – powiedziałem Ralphowi, nadal zdenerwowany.
Westchnął z lekkim smutkiem.
- Wcześniejsze życie Jasona było ciężkie, więc po prostu taki jest. Ma problemy ze złością, więc łatwo się wścieka. Może mówi, że cię nienawidzi, bo wyglądasz tak jak on lub jest o coś zazdrosny. W Kanadzie prawdopodobnie są zajęcia dla gniewnych ludzi, do którego możemy go zabrać.
- Tak, jest. Chcesz zabrać Jasona na jeden? – mama zapytała go.
- Tak, to powinno mu pomóc. Cóż, może. On nie jest dobry z ludźmi. – odpowiedział.
Wtedy wpadłem na pomysł; ten sam pomysł, kiedy go poznałem. To może być głupi pomysł, ale pomoże nam się związać. Spojrzałem na Ralpha.
- Czekaj. Sądzisz, że mógłbym pomóc Jasonowi? – zapytałem z nadzieją. Ralph i moja mama spojrzeli zszokowani, jakbym wypowiedział najgorsze słowo w historii.
Mama delikatnie dotknęła mojej nogi w niepokoju. Spojrzałem na nią.
- Nie, Justin. Nie musisz tego robić. Uporamy się z nim – uśmiechnąłem się i odwróciłem, by usłyszeć odpowiedź Ralpha.
- Cóż, nie sądzę, że powinieneś. On może cię zranić a ja nie chcę, aby tak się stało. Pozwól nam się tym zająć. –powiedział dowodzącym tonem.
- Mogę przynajmniej spróbować? – zapytałem. – Dlaczego się tak martwicie? Będę jego przyrodnim bratem. Powinniśmy się poznać i zostać przyjaciółmi – powiedziałem, próbując ich przekonać.
Mama i Ralph spojrzeli na siebie, a następnie na mnie. Ralph zaczął.
- Powodem, dla którego nie chcemy, abyś próbował mu pomóc jest to, że on cię zrani i że ci nie ufa.
Spojrzałem na niego zdezorientowany.
- Dlaczego miałby mi nie ufać? Każdy może mi ufać.
- Tak jak powiedziałem, dzieciństwo Jasona było ciężkie, więc nie dogaduje się z ludźmi. Trudno zdobyć jego zaufanie. Możesz spróbować, ale on może się po prostu wściec – Ralph ostrzegł.
Uśmiechnąłem się do niego.
- Nie przestanę w niego wierzyć. Sprawię, że mi zaufa.
Ralph odwzajemnił uśmiech.
- To wielkie wyzwanie. Jesteś pewien, że chcesz to zrobić?
- Jasne. Obiecuję, nie poddam się.- powiedziałem z dumą
Mama z Ralphem prawie podskoczyli, gdy to powiedziałem.
- Obiecujesz? To wszystko utrudni – Ralph stwierdził, jakby niepewny i zaniepokojony.
- Justin, nie możesz tego obiecać. Nie chcę, aby mojemu dziecku stała się krzywda – mama powiedziała zmartwiona, zamykając mnie w uścisku. Zaśmiałem się.
- Mamo, jest w porządku. Pomogę mu i uczynię go takim, jak ja. Chcę być jego przyjacielem – Nie wypuszczała mnie z uścisku. Ralph spojrzał na mnie zaniepokojony.
- Dobrze Justin, myślę, że możesz spróbować. Nawet ci zapłacę, jak zdobędziesz jego zaufanie.
Uśmiechnąłem się do niego za pozwolenie robienia, tego czego chciałem.
- Dziękuję, dam z siebie wszystko
- Ralph! – moja mama krzyknęła .- Dlaczego miałbyś mu płacić za pomoc Jasonowi?
- Ponieważ będzie na to zasługiwał. To byłby cud, gdyby Jason się zmienił.
Głęboko westchnęła w małym rozczarowaniu.
- Po prostu nie chcę, aby Justinowi się coś stało – zaczęła głaskać mnie po włosach - Nie masz pojęcia jak bardzo będę się martwić, gdy Justinowi się coś stanie.
Zacząłem się śmiać z jej obaw.
- Mamo, nic mi się nie stanie. Powiem ci, jeśli coś się stanie – nic nie mówiąc pocałowała mnie w głowę.
Zrobiło się cicho.
- To chyba wszystko sobie wyjaśniliśmy. – Powiedział Ralph, przerywając niezręczną ciszę. Spojrzałem na niego.
- Tak, ale mam jedną rzecz do powiedzenia…
- Ok, mów. – Ralph polecił, gotowy do wysłuchania.
- Bez obrazy, ale sądzę, że jest jeszcze za wcześnie na małżeństwo. Nawet nie minął rok – powiedziałem w najmilszy sposób, w jaki mogłem.
- Zakochałem się, więc musiałem się oświadczyć. Chcę spędzić z Pattie resztę swojego życia – uśmiechnął się do niej sprawiając, że zachichotała.
- Ok, więc dlaczego odpowiedziałaś ‘tak’, mamo? – zapytałem ją.
- Ponieważ chcę tego samego. On jest bardzo uroczym mężczyzną. – oboje zaczęli chichotać i śmiać się
- Ok, przestańcie flirtować. Nie chcę tego słuchać – Powiedziałem, będąc obrzydzony.
Oni po prostu się ze mnie śmiali.
- Po prostu obiecajcie, że nie będziecie mieli kolejnego dziecka tak jak tata, cóż, on ma dwójkę powiedziałem myśląc, że nawet nie powinni próbować.
- Możemy obiecać, że nie będziemy mieli kolejnego dziecka, a reszta jest po prostu dla zabawy – Ralph powiedział, sprawiając, że zaśmiał się razem z mamą.
Odsunąłem się od nich.
- Ok, Nie musiałem tego słyszeć.
Po prostu się zaśmiali, patrząc na mnie.
Zacząłem odchodzić, ale mama mnie zatrzymała.
- Czekaj, Justin – odwróciłem się, by na nią spojrzeć.
- Jesteś zły, że bierzemy ślub? – zapytała nerwowo.
Uśmiechnąłem się, by pokazać jej, że jestem szczęśliwy.
-Wcale mi to nie przeszkadza. Cieszę się, że znowu znalazłaś miłość. Jeśli jesteś szczęśliwa, to ja też.
Oboje uśmiechnęli się radośnie.
- Kocham cię. – powiedziała mama.
- Ja ciebie też – odpowiedziałem jej.
Ponownie ruszyłem, wracając do salonu by zobaczyć Jasona. Leżał na podłodze, nadal nieprzytomny. Muszę go przenieść. Nie może zostać na ziemi. Jeśli ktoś tu wejdzie, pomyśli, że kogoś zabiliśmy. Chwyciłem go za nogi i pociągnąłem w stronę kanapy. Następnie odwróciłem go na plecy. Chwyciłem go za ręce, aby go posadzić i włożyłem swoje ramiona pod jego pachy, ciągnąc go na kanapę. Był ciężki, ale byłem wystarczająco silny, by go unieść, Ułożyłem jego ciało na kanapie, żeby mógł wygodnie na niej leżeć. Chwyciłem poduszkę z innej kanapy i podłożyłem mu ją pod głowę.
Świetnie.
Nie będzie wariować, gdy się obudzi.
Powiemy mu, że po prostu zasnął.
Obejrzałem jego twarz, która wyglądała jak moja, ale była bardziej poobijana i zaniedbana.
Zauważyłem niebiesko-fioletowy siniak tuż pod jego prawym uchem, przy linii żuchwy. Wyglądał boleśnie.
Jak to się stało?
Ralph powiedział, że miał ciężkie dzieciństwo.
Czy był wykorzystywany?
Opuszczony?
Mógł mieć nieszczęśliwe życie, tak jak ja.
Mimo wszystko, współczułem mu.
Odgarnąłem włosy z jego prawego ucha, żeby lepiej przyjrzeć się siniakowi. Wyglądało to, jakby ktoś go kopnął lub uderzył czymś twardym.
Jeszcze bardziej przyjrzałem się jego twarzy.
Miał zakrwawiony nos, wydaje się, że jeszcze niedawno. Miał małe cięcie na nosie i następnego siniaka pod brodą.
Rrrr… Denerwuje mnie widok dzieci z bolesnymi obrażeniami.
To może nie być tylko na jego twarzy. Wyobraź sobie wszystkie Obrażenia na jego całym ciele.
Co stało się temu chłopakowi?
Szybko wycofałem się z kanapy na której leżał.
Myślenie co mogło mu się stać przerażało mnie i sprawiało, że w środku czułem się chory.
Nie mogę być teraz w jego pobliżu. Muszę z kimś porozmawiać.
Pobiegłem z salonu do pokoju wypoczynkowego, żeby zobaczyć mamę i Ralpha siedzących trochę zbyt blisko siebie.
Mniejsza z tym.
- Mamo, mogę zaprosić Ryana i Chaza?! Muszę z nimi porozmawiać! – krzyknąłem do niej, psując ich romantyczną chwilę.
-Tak, oczywiście, kochanie – odpowiedziała. Mógłbym powiedzieć, że była przestraszona moim podniesionym głosem. Uśmiechnąłem się do niej.
- Dziękuję, mamo.
Chwyciła Ralpha za rękę.
- Chodź, może pójdziemy na górę?
Ralph wstał, chichocząc, i pomagając mamie wstać.
-Jasne, brzmi świetnie.
Oboje mnie minęli, patrząc na siebie.
Obserwowałem jak udają się na górę.
- Użyjcie prezerwatywy! – szybko krzyknąłem do Ralpha, śmiejąc się zraz po tym.
Zatrzymali się patrząc teraz na mnie.
- Justin! – mama krzyknęła na mnie, zła za moje słowa.
Wyszedłem kierując się w stronę salonu i chwyciłem telefon domowy ze stolika.
***
- Co masz na myśli mówiąc, że on nie przyjdzie? – krzyknąłem przez telefon na Chaza.
- On nie chce przychodzić i widzieć śpiącego Jasona. Stary, to jest przerażające – Chaz wytłumaczył.
- Po prostu go zapytaj czy przyjdzie. Już do niego dzwoniłem i powiedział ‘nie’. Zapytaj go jeszcze raz, proszę – błagałem.
Puk, puk, puk, puk, puk…
Wow, nie trzeba pukać tyle razy.
- Trzymaj się Chaz, ktoś puka do drzwi – podszedłem do nich, by je otworzyć.
- Uh, muszę kończyć. To pilne! Pa! – Chaz krzyknął, rozłączając się.
- Czekaj Chaz! Nadal muszę z wami porozmawiać! Urrh… Przeklinam Cię, Chaz! – Trzymałem słuchawkę w gniewie, ściskając ją mocno.
Otworzyłem drzwi, widząc Chaza.
- Hej! Co tam?! – przywitał mnie radośnie, a ja się zaśmiałem.
- Hej, właśnie rozmawiałem z tobą przez telefon. Jak ty-
- Telefon komórkowy, stary – przerwał mi.
Chaz potrząsnął swoją komórką w ręku.
- Myślałem, że mama ci go zabrała, bo byłeś uziemiony – zapytałem zmieszany. Zaśmiał się i włożył go do kieszeni spodni.
- Jestem złą osobą, więc go ukradłem.
Zaśmiałem się z nim.
- Nie, kłamiesz. Nie zrobiłbyś tego. Powiedz prawdę.
- Mówię poważnie, ukradłem go. Oczywiście mama mnie za to zabije, ale chciałem porozmawiać.
- Ah, widzę. Więc co to za nagła sprawa? Mama cię goni? – zapytałem, biorąc to na poważnie.
Wszedł do domu, idąc korytarzem.
- Muszę się wysikać – śmiałem się z niego, gdy poszedł szukać łazienki.
Chaz zawsze czuje się tutaj jak u siebie.
Czekając na Chaza…
Chaz wyszedł z łazienki, wycierając mokre ręce w spodnie.
- Ok, skończyłem. Więc Ralph i Pattie biorą ślub czy nie? – zapytał idąc za mną do kuchni.
- Tak, biorą, co znaczy… – przerwałem, kiedy zobaczyłem moją mamę i Ralpha w kuchni.
- Gratulacje Pattie i Ralph! Cieszę się waszym szczęściem! – Chaz krzyknął do nich, sprawiając, że podskoczyli.
Oboje się odwrócili, patrząc na nas z otwartymi ustami.
- Uh, dziękuję Chaz. To słodkie z twojej strony – Mama powiedziała, patrząc na Ralpha niezręcznie.
- Uh, powinniśmy już iść. Chodź, pokażę ci Jasona – chwyciłem Chaza za nadgarstek i pociągnąłem go do salonu, aby uciec od niezręcznej sytuacji.
Chaz podskoczył, gdy zobaczył ciało. Puściłem jego nadgarstek.
- Zabiłeś go? – zapytał mnie, obserwując ciału Jasona.
- Nie, już ci to mówiłem. Ralph spowodował, że zemdlał, jak go znokautował. Chodź ze mną. – Podszedłem z Chazem do kanapy, żeby mógł się bliżej przyjrzeć.
Chaz powoli się cofnął.
- Co jeśli się obudzi?
Stanąłem przed Jasonem, żeby pokazać Chazowi, że to bezpieczne.
- Nie obudzi się. Dotknąłem go jakieś cztery razy i się nie obudził. Chodź tutaj, chcę pokazać ci jego twarz – spojrzałem w dół na poobijaną twarz Jasona.
- Dlaczego nie mogę po prostu patrzeć na twoją? Masz taką samą twarz jak on – odpowiedział, idąc w kierunku kanapy, aby zobaczyć Jasona.
- Nie, jego twarz jest skrzywdzona i posiniaczona. Chodź zobaczyć.
Chaz też spojrzał na jego twarz, widząc to, co ja.
- Myślisz, że gdzie mu się o stało, albo kto mu to zrobił? – wskazałem na każdego siniaka i zadrapanie.
Chaz przechylił głowę, aby spojrzeć.
- Hmmm … nie wiem. Wygląda na przemoc. – odpowiedział.
- Też tak myślałem. Był na ulicach przez około sześć miesięcy, ale Ralph nie jest ojcem, który stosuje przemoc. Może został pobity przez bandytów albo… – Chaz mi przerwał.
- Został zgwałcony!
- Nie… ale może mieć więcej siniaków i ran na ciele. Nie jest Ci go żal? – Spojrzałem na Chaza, żeby zobaczyć jakie pokazuje emocje.
- Sądzę, że na to zasłużył – stwierdził, spuszczając wzrok na uszkodzoną twarz Jasona.
Poczułem się rozczarowany, że go to nie obchodzi.
A może to tylko ja.
Jason na to zasługuje czy nie?
Wyjrzałem przez okno, aby zobaczyć jak ciemno było.
Było dość ciemno. Wszystko co mogłem zobaczyć to uliczne lampy.
- Chaz, – zawołałem, a on podniósł wzrok na mnie. – wiem, że jest późno, ale czy jesteś w stanie iść do domu, czy chcesz zatrzymać się na noc? – spojrzał na mnie zaskoczony.
- Masz na myśli pidżama party?!
- Tak, to jest właśnie zostawanie na noc.
- Wiem, ale pidżama party brzmi lepiej i zabawniej!
Westchnąłem na jego głośność.
- Ok, idź na górę się przygotować. Powiem mamie.
Chaz pobiegł na górę, krzycząc: „Zamawiam twoje łóżko!”
Cholera. Chciałem swoje łóżko.
Potrząsnąłem głową, wychodząc z salonu, aby zobaczyć moją mamę i Ralpha.
- Mamo, Chaz zostaje na noc, ponieważ jest zbyt leniwy, by iść do domu.
Słodko się się do mnie uśmiechnęła.
- Ok, zgadzam się. Dobranoc, kochanie.
- Dobranoc, mamo. Dobranoc, Ralph – odwróciłem się, podszedłem do schodów i spojrzałem w stronę kanapy, na której był Jason.
- Dobranoc, Jason.
Kontynuowałem swoją drogę na górę, myśląc o Jasonie.
***
Bajgiel wyskoczył z tostera, dobrze spalony, tak by był chrupiący. Wyciągnąłem go ostrożnie i położyłem na swoim talerzu, by posmarować go masłem. Ciepły, pyszny zapach wypełnił moje nozdrza, powodując, że jeszcze bardziej zgłodniałem. Wziąłem mój talerz z bajglem i poszedłem do salonu obejrzeć telewizję.
Kiedy tam wszedłem, podskoczyłem w strachu, prawie upuszczając mój bajgiel. Ciało Jasona nadal było na kanapie, w tej samej pozycji. Jeszcze się nie obudził. Postawiłem swój talerz na stoliku i do niego podbiegłem, chwytając jego nadgarstek, by sprawdzić puls. Był wolny, jak regularny puls podczas snu. Nadal nie wiedziałem czy wszystko z nim w porządku czy nie. Powinien się już obudzić. Miałem zamiar to zrobić, ale wtedy nie będzie tu nikogo, by mnie ochronić. Ralph, mama i Chaz nadal śpią.
Tak, Chaz nadal śpi. Nacisnąłem jego czuły punkt i po prostu zemdlał.
Z Jasonem powinno być wszystko w porządku za jakiś czas. Ralph zajmie się nim później.
Wziąłem swój talerz ze stolika i usiadłem z nim na innej kanapie, aby zjeść i obejrzeć telewizję.
***
Jest 12:30.
Ryan powinien już nie spać.
Rozejrzałem się za telefonem domowym i wybrałem jego numer.
- Halo? – Ryan zapytał na powitanie.
- Hej Ryan, musisz do mnie przyjść – powiedziałem, trochę jakby to był rozkaz.
- Nie, nie chcę widzieć Jasona. I jak śmiesz pozwalać Chazowi spać u siebie beze mnie! – wykrzyknął w złości.
- To dlatego, że ty nie przyszedłeś. Chaz nadal śpi. Możesz przyjść i możemy go obudzić dla zabawy.
Ryan zaśmiał się przez telefon.
- Serio? Chaz nadal śpi? A to nowość. – kontynuował śmianie się.
- Tak, więc chcesz przyjść i pomóc mi go obudzić?
Prychnął.
- Jasne, przychodzę tylko dla Chaza, nie dla Jasona. Ok, będę za chwilę. Pa.
- Dzięki, pa – rozłączyłem się i położyłem telefon na kanapie.
Świetnie, w końcu przekonałem Ryana, żeby przyszedł.
***
Ryan niósł wiadro z wodą do mojego pokoju, gdy go do niego prowadziłem.
- Ok, więc gdzie jest Chaz? – rozejrzał się po moim pokoju szukając go.
Położyłem się na podłogę i zajrzałem pod łóżko.
- Jest pod moim łóżkiem.
Ryan się zaśmiał.
- Dlaczego on jest pod twoim łóżkiem? – zapytał, odkładając wiadro i zaglądając pod łóżko razem ze mną.
- Popchnąłem go pod nie, bo… właściwie nie wiem dlaczego…
Oboje się zaśmialiśmy, próbując go wyciągnąć.
Kiedy już nam się to udało, Ryan podniósł wiadro z wodą.
- Dobrze, mam ręczniki. Śmiało, wylej to na niego – powiedziałem, patrząc na twarz Chaza.
Ryan powoli podniósł i przechylił wiadro na twarz Chaza, wylewając na niego trochę wody.
Nie obudził się.
- Wylej więcej. Nie, właściwie wylej wszystko. Całe wiadro – rozkazałem.
Ryan zaśmiał się i zaczął wylewać na niego całą zawartość wiadra.
Chaz wystrzelił w górę po czterech sekundach, kaszląc i krzycząc na nas, przez co śmialiśmy się jeszcze bardziej.
Ryan odstawił wiadro, śmiejąc się tak mocno, że nie mógł dłużej stać.
- Co wy sobie myśleliście?! Teraz jestem przemoczony! – Chaz krzyknął, wstając i patrząc na siebie.
Jak się zaśmialiśmy, mama i Ralph weszli do pokoju.
- Justin Drew Bieber! Co ty tu robisz? Wszystko jest przemoczone, tak samo jak biedny Chaz… – mama krzyknęła na mnie, podchodząc, by skontrolować Chaza.
- Po prostu chcieliśmy go obudzić, to wszystko.. – powiedziałem jej.
- Ale Justin, dlaczego musiałeś wylać wodę na całą podłogę i Chaza? W tej chwili jestem tobą bardzo rozczarowana – słyszałem, że była zawiedziona.
- Dlaczego musiałeś budzić go akurat tak? – Ralph zapytał mnie, opierając się o framugę drzwi.
- Sprawiłem, że zemdlał, a potem on nie chciał się obudzić, tak jak Jason. – wytłumaczyłem mu.
- Czekaj, Jason jeszcze się nie obudził? – zapytał z niepokojem.
- Tak, tak samo jak Chaz, więc obudziliśmy go wodą.
Mama spojrzała na Ralpha, który spojrzał na nią, a potem obaj rzucili się na dół.
Wiedziałem, że z Jasonem było coś nie tak. Wydawał się, że to nagły wypadek.
Spojrzałem na Ryana i Chaza.
- Powinniśmy też pójść?
Oboje pokiwali głowami i pobiegli ze mną na dół. Weszliśmy do salonu, widząc Ralpha i mamę otaczających kanapę, na której był Jason. Podszedłem do kanapy, ściskając jej oparcie, martwiąc się o Jasona. Ralph sprawdzał jego puls.
- Jest wolny – stwierdził.
- Jak mocno go znokautowałeś? - mama zapytała.
- Nie mocno. Zwykle go nokautuję, gdy staje się zbyt agresywny. Powinien się sam obudzić.
- C-Czy wszystko będzie z nim w porządku? – zapytałem go, uważnie obserwując twarz Jasona, oczekując na jakikolwiek ruch.
- Mam taką nadzieję. Spróbuję go obudzić – Ralph delikatnie położył dłoń na policzku Jasona i zaczął go po nim klepać, starając się go obudzić.
- Jason, Jason. Obudź się, Jason – powiedział, gdy mocniej uderzył policzek Jasona.
Przyglądałem się mu uważnie, by zobaczyć, jak się budzi.
- Jason, obudź się – klepnął jego policzek trochę mocniej, przez co otworzył szeroko oczy, a następnie zrobił zeza.
Moja twarz rozjaśniła się radością, wiedząc, że wszystko z nim w porządku.
Jason zaczął kaszleć i ciężko oddychać powietrzem. Ralph wsunął rękę pod Jasona, aby umieścić ją na jego plecach.
- Jason, zrelaksuj się. Zachowaj spokój – Ralph powiedział do niego, powoli go sadzając.
- O-Oni… P-Policjanci… złapali m-mnie…. – Jason jąkał się ze strachu.
- Shhhhh… – Ralph wciąż starał się go uspokoić.
- Pójdę po wodę – moja mama powiedziała, wchodząc do kuchni.
Jason mocno zacisnął oczy, przez co jego twarz się zmarszczyła. Krzyknął z bólu, w dalszym ciągu mając trudności z oddychaniem.
Co mu się stało?
Ralph go nie zranił, gdy nacisnął palcami jego czułe punkty na szyi.
- Ralph, co jest nie tak z Jasonem? On wariuje, tak myślę? -zapytałem go, spoglądając na Ralpha.
- Nie wiem. On ma po prostu… halucynacje… to wszystko – odpowiedział.
Nie sądzę, że Jason ma halucynacje. Ralph nie mówi mi prawdy.
Coś było naprawdę nie tak z Jasonem.
Jaki sekret przede mną trzymają?
Jason otworzył oczy i zaczął rozglądać się dookoła.
Spojrzał w moim kierunku, a następnie prosto na mnie. Zatrzymał swoje oczy na mnie.
Nawet nie mrugnął. Po prostu patrzył na mnie spokojnie.
Poczułem się trochę nieswojo przez jego gapienie się.
On tylko spojrzał na mnie wielkimi oczami z lekko otwartymi ustami.
Właśnie wtedy jego usta odsłoniły zęby i zmarszczył brwi, pokazując gniew.
Myślę, że zdał sobie sprawę, kim jestem, i przypomniał sobie, co stało się w dniu naszego spotkania.
Zacząłem się powoli cofać, zbliżając się do Chaza i Ryana.
Jason zaczął się poruszać, stając w pozycji do skoku.
- Nie waż się, Jason – Ralph ostrzegł.
- Nie dotykaj mnie, Ralph – Jason uderzył go w rękę, wciąż skupiając się na mnie.
- Naprawdę musisz się nauczyć, Jase. Nie walczysz ze mną ponownie – powiedział Ralph.
Nagle, Jason zeskoczył z kanapy i podbiegł do mnie.
- Jason! Nie rób tego! – Ralph krzyknął na niego, obiegając kanapę, by go dogonić.
- Nie, mały skurwiel musi odejść! – krzyknął, niemal mnie chwytając.
- UCIEKAJCIE! – wykrzyknąłem, wypychając Chaza i Ryana z salonu.
Trzech z nas wybiegło a Jason podążył za nami. Zaczęliśmy biec korytarzem, by dostać się do klatki schodowej. Chaz i Ryan byli przede mną, biegnąc jak szaleni. Tak jak ja, ale nie jestem tak szybki jak oni.
- Kiedy położę moje ręce na tobie, uduszę cię na śmierć! – Jason krzyknął za mną.
Zacząłem panikować. On jest tuż za mną.
Poczułem ciągnięcie za tył mojej koszulki, dusząc mnie trochę.
Jason mnie złapał.
Wrzasnąłem o pomoc.
- POMOCY! POMOCY! JASON MNIE ZŁAPAŁ! – Jason pociągnął mnie na ziemię, stojąc nade mną.
- Ty pieprzony mały gówniarzu! Naprawdę myślisz, że możesz ode mnie uciec?! Teraz w końcu dostaniesz za swoje! - Jason krzyknął w moją twarz, dotykając jego tylnej kieszeni.
Co on zamierza wciągnąć?
Nóż?
Łzy wypełniły moje oczy ze strachu, powodując, że wszystko było rozmazane.
Umrę. Właśnie tutaj, właśnie teraz.
Wtedy Jason został odciągnięty ode mnie.
Zostałem podciągnięty przez Ryana.
- Justin, idź do Chaza! Wynoś się stąd! – krzyknął, wskazując na Chaza.
Chaz stojąc na schodach, wykonał gest mówiący mi, że mam do niego podejść.
Zrobiłem, jak powiedział.
- Ahh! Ty gnoju! Uderzyłeś mnie w nos! – Jason krzyknął, trzymając się za nos, by złagodzić ból, wciąż próbując wyciągnąć coś z tylnej kieszeni.
Ralph pobiegł za nim i objął szyję Jasona, zamykając go w uścisku.
- Ralph! Powiedziałem, zostaw mnie w spokoju! – Jason wykrzyknął, walcząc z silnym uściskiem Ralpha.
- Jason, ostrzegałem cię. Przykro mi, ale będę musiał zrobić to jeszcze raz – Ralph stwierdził.
- Nie! Nie! Nie rób tego kurwa! – Jason wykrzyknął, nadal próbując uciec.
Ryan odwrócił się do mnie, by zobaczyć jak płaczę.
- Justin, czy on cię zranił? – zapytał, zaniepokojony widokiem mnie w takim stanie.
Pokręciłem głową.
- On naprawdę mnie przeraził. Nie mogę uwierzyć, że mnie uwięził. – zaszlochałem.
Chaz podszedł i stanął obok mnie.
- Cóż, on na pewno chce Ci coś zrobić. Myślisz, że co Ralph ma zamiar z nim zrobić?
- Może klapsy – Ryan odpowiedział, śmiejąc się z Chazem.
Nie uważałem tego za zabawne.
Myślę, że to oznacza przemoc.
- Ralph! Ralph! Nie rób tego! Będę się zachowywał! Będę się zachowywał! Obiecuję! – Jason krzyknął resztkami tchu.
Obiecał?
Wow.
- Obiecujesz się zachowywać? Jak mam ci zaufać, że dotrzymasz obietnicy? – spytał Ralph, wciąż go ściskając.
Jason zamarł. Po prostu tam stał, nie walcząc.
Spojrzałem na jego twarz.
Jego oczy świeciły w świetle, odbijającym się od łez, a jego usta otworzyły się z dezaprobatą.
- N-Nie ufasz mi? – głos Jasona pękł, jakby miał się popłakać.
Ralph rozluźnił uścisk.
- Jase, proszę, nie denerwuj się. Ja po prostu nie…
Jason odepchnął od siebie Ralpha.
-Zostaw mnie w spokoju – minął go i przeszedł przez korytarz. Moja mama weszła na korytarz.
- Co się stało z Jasonem? – zapytała na ze zranionym wyrazem twarzy.
Ralph westchnął niespokojnie.
- Po prostu powiedziałem coś, czego nie powinienem powiedzieć.
Moja mama podeszła do niego i go pocieszała.
Trzask drzwi frontowych był słyszalny na końcu korytarza.
Jason opuścił dom.
Wiedziałem, co muszę zrobić.
Minąłem Ryana i Chaza, schodząc ze schodów, a potem moją mamę i Ralpha, gdy szedłem korytarzem.
- Justin, gdzie idziesz? – moja mama zapytała mnie.
Szedłem dalej.
- Mam zamiar porozmawiać z Jasonem.
Każdy z nich mnie zawołał, by mnie zatrzymać, ale ich zignorowałem.
Otworzyłem drzwi frontowe i wyszedłem, by poszukać Jasona.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hey :)
Przepraszamy za błędy.
Mam nadzieję, że rozdział się podoba c:
Jeśli chcecie być informowani zostawcie tutaj komentarz ze swoją nazwą tt :3
Jeżeli macie jakieś pytania zadawajcie je na na naszym asku:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz